UWAGA.

Mój tumblr, z którego dowiedzie się co aktualnie planuję i nad czym pracuję - tutaj. - możecie tu zadawać pytania i śledzić wszystko co wychodzi z pod mojej ręki. xx

wtorek, 8 maja 2012

Op. 6

Dzień zapowiadał mi się naprawdę dobrze. Po pocałunku z Lou, posiedzieliśmy jeszcze trochę u niego, wygłupiając się. Zachowywaliśmy się jak kiedyś... Jak stary, dobry Larry Stylinson. Wieczorem dopiero wróciłem do swojej sypialni. Czułem się jakiś... spełniony. Właściwie dla mnie każdy kolejny dzień był udany. Spokojnie mijał sobie tydzień, a ja nawet tego nie zauważyłem. Cieszyłem się, że wreszcie mamy trochę wolnego. Że nie musimy jeździć w trasy, na wywiady czy podpisywanie płyt. Co prawda zapowiadała się wielka trasa po Ameryce, ale mieliśmy jeszcze cały miesiąc. Więc jak tylko mogliśmy, korzystaliśmy z wakacji.  Nawet nie zauważyłem, jak dopadła nas codzienna rutyna. Wstawałem, jedliśmy wspólne śniadanie, potem siedzieliśmy trochę prze telewizorem, jedliśmy obiad, znowu trochę oglądania głupich seriali, wieczorem odpisywałem ludziom na twitterze i szedłem spać. I tak w kółko. Mi to nie przeszkadzało. Ale wydawało mi się, że Lou tak... To prawda, od tamtego pocałunku może nie zachowywaliśmy się jak typowa para... Jakieś przyjacielskie uściski i pocałunki w policzek. Ale nie czułem potrzeby robienia czegoś więcej. Wstałem tego dnia wyjątkowo wcześnie, była ósma rano. Zszedłem do kuchni z zamiarem zrobienia sobie śniadania. Po pomieszczeniu krzątał się już Liam. Widziałem jak on się starał, jak zagadywał Louisa. Ale on zupełnie go zlewał, więc nie czułem ani trochę zagrożenia, jakie mógł dla mnie stanowić. Stanąłem przy stole, zalewając herbatę, gdy poczułem na sobie wściekłe spojrzenie Payne'a. Podniosłem głowę.
-Czego chcesz?
-Ja? Myślę, że powinieneś to wiedzieć. 
-Louis jest mój. Przyzwyczaj się wreszcie.
-Właśnie o to mi do cholery chodzi! 
Spojrzałem na niego pytająco. Czemu tak nagle wybuchł?
-Czy ty siebie słyszysz?! 'Louis jest mój'? Traktujesz go jak rzecz! On nie jest twoją własnością! W ogóle nie rozumiem, co on w tobie widzi! Jesteś arogancki i egoistyczny! Nie zasługujesz na niego! 
Oniemiałem... Właściwie chłopak miał rację... Lou jest ideałem. Jest miły, przyjacielski, zawsze chce dla wszystkich jak najlepiej. Może cierpieć latami, żeby tylko choć przez chwile kogoś uszczęśliwić, a ja... A ja traktowałem go jak przedmiot. A uczucia okazywałem mu tylko gdy czegoś chciałem. Może faktycznie... Wsłuchiwałem się w dalszy monolog Liama.
-Louis przez ciebie tylko cierpi! Nie rozumiesz jak bardzo mu na tobie zależy? Mógłbyś go chociaż czasami pocałować, przytulić nie jak przyjaciela... Ale nie, bo ty sobie o nim przypominasz tylko, gdy wyczuwasz zagrożenie! A on mimo to jest ci wierny jak pies! Możesz go ignorować, dręczyć psychicznie, a nawet fizycznie... Ale dopóki przy nim będziesz, on będzie trwał w tym 'chorym związku'. 
Urwał... Chyba chciał coś jeszcze powiedzieć, ale ugryzł się w język. Nie wiem czemu poczułem jak do moich oczu napływają łzy. On miał tyle racji... To mnie aż bolało. Nie mogłem ich powstrzymać... Łzy same pociekły po moich policzkach.
-Może masz racje... Lou jest ideałem... Jest miły i opiekuńczy. Zawsze chce dla każdego jak najlepiej i dba o mnie... A ja... Jestem do niczego. Li, ja naprawdę go kocham... Możesz mówić co chcesz, wyzywać mnie, jaki to ja straszny jestem... Ale ja naprawdę go kocham. Przepraszam. Myślałem tylko o sobie. Nawet nie przyszło mi na myśl, że on może przez to cierpieć... Chyba... Nie chce tego, ale muszę przyznać ci racje. Nie zasługuje na niego. On jest po prostu dla mnie za dobry. Chce jego szczęścia... Liam, błagam... Jeśli ja nie mogę, to chociaż ty... Proszę spraw, żeby był szczęśliwy. Żeby był najszczęśliwszym człowiekiem na świecie. I nigdy nie złam mu serca. Usunę się... Jeśli tak będzie dla niego lepiej, to ja ci go oddam. Ty będziesz o niego dbał. Wiem to. Masz serce tak samo dobre jak on. 
Spojrzałem na niego przepraszając, że tak namieszałem. W tym momencie naprawdę cierpiałem. Dopiero teraz zdałem sobie sprawę z tego, jakim dupkiem jestem. Lou potrzebuje ciepła. Potrzebuje, żeby go ktoś przytulił, powiedział, jaki jest ważny. Ja mu tego nigdy nie dałem. Byłem zbyt zapatrzony w swoje szczęście, żeby zauważyć jak bardzo on przez to cierpi. A z Li byłoby mu lepiej. On jest naprawdę dobrym chłopakiem. Uczuciowym, kochającym. Nie ważne... Jakoś pogodzę się ze stratą Lou, jeśli on dzięki temu będzie szczęśliwy. Po prostu chce dla niego jak najlepiej... Czy nie na tym polega miłość? Na dążeniu do szczęścia drugiej osoby? Więc ja zrobię wszystko, żeby jemu było dobrze. O dziwo Liam stał naprzeciwko mnie i aż mu szczęka opadła... Chyba nie myślał, że jestem w stanie choć przez chwilę myśleć o kimś innym, niż tylko o sobie. Podszedł do mnie i złapał mnie za ramiona, lekko mną potrząsając.
-Boże święty! Harry czy tobie do końca odbiło?! 
Jego oczy otworzyły się jeszcze bardziej, a ja stałem tak zupełnie nie wiedząc co teraz...
-Ty naprawdę jesteś taki głupi, czy tylko udajesz? Nie wierzę... Po prostu nie wierzę. Nawet nie zdajesz sobie sprawy jak cholernie ważny jesteś dla Louis'a. Nie jesteś tego świadomy nawet w połowie. Zrozum wreszcie! Chociażbym nie wiem jak się starał, ja nigdy go nie uszczęśliwię. Nie jestem w stanie tego zrobić. Mogę dawać z siebie wszystko, być dla niego jak anioł, ale jeden twój gest uszczęśliwi go bardziej, niż ja przez całe życie. Więc weź się wreszcie w garść i zacznij o niego dbać! Poza tym... Harry, ja nie kocham Lou.
-Jak to... nie kochasz... ale wtedy... w kuchni...
-Wiem, pocałowałem go. Styles do cholery jasnej, ja nie jestem gejem. Nie ciągnie mnie do niego. Chciałem po prostu, żebyś wreszcie zaczął działać. Słyszałem jak wychodziłeś z pokoju i wiedziałem, że udasz się do kuchni. Więc pocałowałem go wtedy, żebyś zobaczył, że świat nie kręci się w okół ciebie. Żebyś poczuł się zagrożony i zaczął działać.  Więc zamiast tu stać mi mazgaić się, jak to Lou na ciebie nie zasługuje, zrób coś, by samemu go uszczęśliwić. Ja wiem, że oddanie pałeczki mi jest łatwiejsze, ale mógłbyś też się czasami postarać.
Spojrzałem na niego pytająco. Niezbyt wiedziałem co dokładnie powinienem zrobić. W końcu Louis jeszcze spał. 
-No nie patrz tak na mnie! Możesz zacząć od śniadania do łóżka. 
Tak. To było tak oczywiste, a ja debil, nigdy by na to nie wpadł. Spojrzałem na zegarek. Dochodziła dziewiąta, więc niedługo Lou sam się obudzi. Postawiłem na coś szybkiego i prostego. Już po chwili szedłem w stronę jego pokoju z tacą. Może i to nie było w moim stylu, ale dla niego mogę się poświęcić. Po cichu otworzyłem drzwi i odstawiłem tacę na komodę, stojącą obok jego łóżka. Tommo spał tak słodko... I uśmiechał się nawet przez sen. Przeczesałem jego włosy i szepnąłem delikatnie.
-Lou, czaaaas wstawać... No dalej, już dziewiąta.
Mruknął jedynie coś w stylu 'jeszcze minutkę' i wtulił się bardziej w kawałek kołdry. Ale ja nie dawałem za wygraną. Znałem świetny sposób, by go przebudzić. Nachyliłem się powoli nad nim i wpiłem się w jego usta. Już po sekundzie chłopak odwzajemniał każdy mój pocałunek. Wreszcie oderwałem się od niego z uśmiechem.
-Zrobiłem ci śniadanie.
Wyglądał na lekko zdziwionego, gdy podałem mu tacę z posiłkiem. Z zadowoleniem zjadł wszystko po czym wypił kakao i spojrzał na mnie rozradowany. 
-No wiesz... Nawet głupiego 'dziękuje' nie usłyszę?
Tommo myślał przez chwilę nad czymś po czym wplótł ręce w moje włosy i zaczął mnie namiętnie całować. Siedziałem na brzegu łóżka, a on siedział za mną, więc ta pozycja była lekko niewygodna. Po chwili chłopak podniósł się i usiadł mi na kolanach, przy czym przypadkowo zwalił tacę i okruszki z talerza wylądowały na jego łóżku. Oderwałem się od niego, chcąc go jeszcze trochę pomęczyć.
-I patrz co zrobiłeś. Teraz to sprzątaj.
-Dobrze, już dobrze... Chciałem ci podziękować, ale skoro nie chcesz...
Wstał ze mnie i usiadł obok udając, że zbiera okruszki. Ale przecież nie mogłem mu tak po prostu odpuścić. Nachyliłem się i znów go pocałowałem. Zacząłem na niego lekko napierać, przez co musiał się położyć, a ja spokojnie wskoczyłem na niego, siadając mu na wysokości pasa. Dość długo trwaliśmy w tym pocałunku... To było takie miłe. Dosłownie czułem jak Lou emanuje szczęściem w tym momencie. On wręcz nim ociekał. A przecież nie zrobiłem niczego aż tak specjalnego. W końcu zabrakło nam powietrza i mimo szczerego braku ochoty na to, oderwałem się od niego. Siedziałem tak na nim wpatrując się w jego niesamowite, niebieskie tęczówki i wręcz nie mogłem wyjść z zachwytu... Był tak cholernie piękny. Po prostu idealny. Miał delikatne, ale wyraziste rysy twarzy... Trochę dziewczęcą urodę i ten wachlarz rzęs, który otaczał jego oczy. Tak, zupełnie straciłem dla niego głowę. Chłopak zaśmiał się trochę nerwowo.
-Harry, możesz już ze mnie zejść... Muszę posprzątać te okruszki. 
-Nie ważne... Zrobisz do później. 
-Później zapomnę. 
Zrezygnowany wstałem z niego i udałem się do salonu, zabierając po drodze tacę z talerzem i kubkiem. Już po pięciu minutach leżałem przed telewizorem, oglądając nową edycję X- Factor. Do moich uszu dobiegł dźwięk zamykających się drzwi i już po chwili ktoś schodził po schodach. Oczywiście było to Lou. Stał chwilę obok kanapy, na które leżałem, aż wreszcie dałem mu znak, aby położył się obok mnie. Tak też zrobił. Położył głowę na mojej klatce piersiowej i oplótł mnie w pasie ręką. Leżeliśmy tak z godzinę, aż do salonu przyczłapali się zaspani Niall z Zayn'em. Spojrzeli na nas ze zdziwieniem.
-No, no. Widzę, że Larry Stylinson wrócił. 
Czułem jak lekko się rumienie, a Lou zacisnął jedynie dłoń na mojej koszulce. No tak, oni o niczym nie wiedzieli. Nikt oprócz nas i Liam'a nie wiedział. Jakoś mi to nie przeszkadzało, chociaż przez to musiałem się bardziej pilnować.
________________________________________________________
Więc tak...
Po 1. Na blogu pojawiły się małe zmiany, otóż notki pojawiać się będą raz/ dwa razy na tydzień, gdyż te 5 komentarzy pojawiało się troszkę za szybko i nie nadążałam z pisaniem.
Po 2. W najbliższym czasie chciałabym otworzyć inny blog(ten wciąż będę oczywiście prowadzić). Będzie on również o Larrym, tyle że pojawi się tam kilka osobnych, krótszych (myślę, że będzie to nie więcej niż 6 rozdziałów, ale będą też One-shoty) opowiadań. Co wy na to? :)
Po 3. Chciałabym wam BARDZO podziękować za te 1000 wejść, tym bardziej, że już dobijamy do 2000 i to mnie naprawdę cieszysz. (Co prawda dość mało osób komentuje, ale pominę ten fakt, aby nie psuć atmosfery :D) Tak więc... MASSIVE THANK YOU ! 
I LOVE U! xx

5 komentarzy:

  1. Jeny, dziewczyno, proszę, podziel się talentem. Kolejny rozdział, który mnie rozkleił. Postawa Liama zrobiła na mnie duże wrażenie i szczerze nie podejrzewałam, że to mogło być uknute. Jedyne co mnie martwi, to fakt, że rozdziały będą rzadziej, ale i tak nie zamierzam przestać czytać. <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Super rozdział, dużo mniej błędów, niż przedtem miałaś i ogólnie cieszę się, że tak i fajnie jest :3

    OdpowiedzUsuń
  3. Piękne opowiadanie, bardzo podoba mi się sposób w jaki opisujesz emocje chłopaków :) Cudnie, czekam na więcej ! :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Jejuśku, to opowiadanie jest świetnie ! ;) To zachowanie Liama mnie... cóż, no, urzekło. Daddy chciał pomóc rozumieć Harry'emu i mu się udało |epic win!|.
    Weny i czasu ! I oczywiście z niecierpliwością czekam na następny rozdział ;)
    ♥__♥

    {story-of-larry-stylinson.blogspot.com}

    OdpowiedzUsuń
  5. Przy tej rozmowie między Harry' m a Liam' em normalnie się POPŁAKAŁAM! Nie mogę w to uwierzyć! Popłakałam się! Piszesz to tak... tak... No, nie potrafię tego opisać! Normalnie zazdroszczę Ci takiego talentu pisarskiego!

    OdpowiedzUsuń