Gdy tylko dotarliśmy do domu, niemal każdy miał dobry humor. Każdy z wyjątkiem mnie. Całą drogę zastanawiałem się. Tak bardzo chciałbym ujawnić się z Harrym. Bolało mnie trochę, że musieliśmy się ukrywać. Zupełnie tak, jakby on się mnie wstydził. Pogrążony w swoich rozmyśleniach, opadłem na kanapę w salonie. Nasze nowe gołąbeczki udały się do sypialni Horana. W ich ślad poszedł Liam. Miałem nadzieje, że Styles zostawi mnie na chwilę samego, abym mógł spokojnie to wszystko przemyśleć. Niestety poczułem jak siada obok mnie i obejmując mnie w pasie, przyciąga bliżej siebie. Odwróciłem głowę w jego stronę i ostatnią rzeczą, którą zobaczyłem przed pocałunkiem, było jego zadziorne spojrzenie. Naprawdę trochę czułości mi nie przeszkadzało, jemu jednak jak zawsze tylko jedno w głowie. Już po chwili czułem jak jego ręce wędrują z pleców na moje pośladki. Zacisnął je jednocześnie sprawiając, że cicho zamruczałem. Po chwili leżałem już bez koszulki, podczas gdy schodził z pocałunkami w dół. Czułem jak rozpina mi spodnie i mimowolnie przeszły mnie dreszcze. Dopiero teraz zdałem sobie sprawę z tego, że w każdej chwili któryś z chłopaków może wejść do salonu. Naprawdę nie chciałem, żeby zastali nas w takim stanie. Podniosłem się na łokciach sprawiając, że i chłopak uniósł głowę ku górze, w moim kierunku.
-Znowu coś nie tak?
-Daj spokój... Przecież nie możemy tego robić tutaj.
Chłopak uśmiechnął się złośliwie, po czym przygryzając dolną wargę, zbliżył się do mojej twarzy.
-Więc na co czekasz? Idziemy do mnie, czy do ciebie?
Odetchnąłem ciężko niezbyt wiedząc co powiedzieć. Nie miałem teraz ochoty na jego zabawy. Naprawdę dobijała mnie myśl, że musimy się ukrywać. Seks był zdecydowanie ostatnią rzeczą, na którą miałem ochotę. Chłopak chyba wyczuł moją niechęć, bo odsunął się ode mnie na dość dużą odległość. Wyglądał trochę... Nie umiem tego opisać. To była mieszanina smutku z rozzłoszczeniem.
-Lou, co z tobą?
-Przepraszam, po prostu... Nie mam ochoty.
-Od jakiegoś czasu w ogóle nie masz na mnie ochoty. Louis, nie rozumiem cię... Staram się jak mogę, staję na głowie, żeby było ci dobrze... A ty wciąż nie masz humoru, wciąż coś ci przeszkadza.
-Harry to nie moja wina...
-A może moja? Nie wiem już co mam zrobić, żeby cię zadowolić.
Milczałem... Co miałem mu powiedzieć? Prośby o ujawnienie się były bezcelowe. Jedynie zdenerwowałby się... Wiedziałem, że on nawet w najdalszej przyszłości nie planuje o nas nikomu mówić. Leżałem tak, uciekając wzorkiem jak tylko mogłem.
-Lou... Żałujesz, prawda?
-O czym ty bredzisz?
-Żałujesz... Że wybrałeś mnie, zamiast Eleanor. Wolałbyś, żeby to ona tu teraz była, prawda? Po prostu to powiedz...
-Harry, tu naprawdę nie o to chodzi... Po prostu... Przepraszam Harry, ja... Mógłbyś zostawić mnie samego...? Musze pomyśleć...
-Zdecyduj się wreszcie... Przecież nie trzymam cię na siłę. Możesz w każdej chwili mnie dla niej zostawić. Nie musisz się nade mną litować.
-To naprawdę nie ma nic wspólnego z El!
-Więc powiedz mi, o co chodzi! Chyba, że masz przede mną jakieś pieprzone tajemnice!
Na moment ukryłem twarz w dłoniach. Nie chciałem się z nim kłócić... Mimo to wolałem już powiedzieć co mnie trapi, żeby tylko nie myślał, że chodzi o Eleanor.
-Wiem, że tego nie chcesz... Wiem, że to dla ciebie trudne... Ale ja tak nie chce.
-Lou, do cholery jasne! O czym ty mówisz?
-Mówię o tym, że... Nie chce się ukrywać. Nie chce udawać, że nic nas nie łączy. Chciałbym spokojnie wyjść z tobą na spacer, trzymając się za ręce. Chciałbym normalnie móc cię pocałować, podczas zwyczajnego robienia zakupów. Chciałbym mówić w wywiadach, jak wiele dla mnie znaczysz, nie tylko jako przyjaciel. I chciałbym, żeby każdy wiedział, co nas łączy. Nawet jeśli stracimy fanów, nawet jeśli to zniszczy One Direction. Nie ważne, Harry. To mnie nie obchodzi. Po prostu chce z tobą być. OFICJALNIE. Bez żadnych gierek.
-Lou... Ty chyba nie wiesz o czym mówisz... Naprawdę chcesz to zniszczyć? To nie są tylko nasze marzenia... Ty zrujnujesz też marzenia reszty... Nie bądź takim egoistą.
Niby racja. Przecież muszę też myśleć o innych... Mimo to bałem się, że to jedynie wymówka. Że on po prostu nie chce się przyznać. Poczułem, jak dłońmi chwyta moją twarzy i delikatnie całuje. Kocham gdy to robi... Gdy jest taki czuły... Aż wszystko we mnie śpiewa. Po chwili oderwał się ode mnie i znów zaczął mówić.
-Louis, to nie jest tak, że ja się ciebie wstydzę. Nawet tak nie myśl. Chciałbym móc powiedzieć o nas całemu światu, ale czasami są rzeczy ważniejsze. Oni są naszymi przyjaciółmi... Nie możemy im tego zrobić.
Znów wtopił się w moje usta. On wiedział, jak wybijać mi takie pomysły z głowy. Po chwili już nie myślałem o tym w ogóle. Byłem zbyt zajęty oddawaniem pocałunków. Chyba poczuł, że już wszystko dobrze, bo jego jedna ręka powoli wędrowała w stronę mojego rozporka. Oderwał się jedynie na chwilę od moich warg.
-Ty. Ja. Moje łóżko. Teraz. I nie ma żadnych wykrętów.
*UWAGA. W tym fragmencie wystąpić mogą sceny nieprzeznaczone dla młodszej części czytelników. Jeśli nie chce, nie czytaj go :)*
Nie minęła nawet minuta, gdy wylądowałem na jego idealnie pościelonym łóżku. W trakcie drogi tu, gdzieś 'zgubiłem' spodnie, więc teraz miałem na sobie jedynie bokserki, od których gumką co chwilę bawiła się ręka loczka. Jego głowa znajdowała się tuż nad moim kolegą, który już ledwo wytrzymywał. Spojrzał na mnie figlarnie oblizując usta, a ja dosłownie poczułem jak oblewają mnie zimne poty... Boże, jak on na mnie działa... Przygryzłem dolną wargę, jednocześnie jęcząc błagalnie jego imię. Po prostu nie mogłem już wytrzymać tych jego zabaw. Wreszcie poczułem, jak moje bokserki zjeżdżają w dół, a mojego członka otoczyło coś ciepłego. Ręka Styles'a zaczęła powoli jeździć w dół i w górę, wywołując u mnie ciche pojękiwanie o więcej. Wreszcie moim przyjacielem zajął się jego język i wręcz nie mogłem powstrzymać się od krzyczenia jego imienia. Był taki delikatny, zupełnie jakbyśmy kochali się po raz pierwszy. Odchyliłem głowę bardziej do tyłu, dając się ponieść emocją. Nie ważne, że pewnie cały dom mnie słyszał. Ważne, że czułe się nawet lepiej niż w niebie. Z minuty na minutę czułe, jak wszystko we mnie buzuje i wiedziałem, że długo już nie wytrzymam. W końcu wytrysnąłem prosto do buzi loczka, który bez żadnych problemów przełknął wszystko z uśmiechem, po czym wrócił do góry, obdarzając mnie namiętnym pocałunkiem. Hazza nie miał na sobie już bluzki, którą ściągnąłem mu w trakcie drogi do jego sypialni, tak więc moje ręce spokojnie wędrowały po jego plecach. Mimo, że był młodszy był jednak większy i silniejszy, dlatego trochę trudu sprawiła mi zamiana pozycji. Wreszcie usiadłem nie niego, lekko ocierając się o jego członka, wciąż jednak nie przestając go całować. Zsunąłem mu spodnie, w czym on mi pomógł. Wiedziałem jak cholernie jest napalony od samego rana, jednak tak bardzo kochałem się z nim drażnić... Zacząłem przygryzać jego ucho, jedną ręką delikatnie masując jego przyrodzenie. Chłopak sapał pode mną będąc chyba coraz bardziej poirytowany tymi gierkami.
-Lou, nie baw się ze mnę, proszę...
To było takie zabawne, gdy on zupełnie sobie nie radził z tym co się dzieje.
-Prosisz...? Ale o co...
Był w stanie jedynie dość głośno wyjęczeć moje imię. Z minuty na minutę bawiło mnie to coraz bardziej, podczas gdy on już odchodził od zmysłów.
-Nie, naprawdę nie wiem o co ci chodzi.
-Proszę cię... Lou, ja już nie mogę... Zrób to wreszcie...
Czułem jak jego biodra wiją się pode mną błagając o trochę więcej czułości.
-Ale, co masz na myśli, mówiąc 'zrób to wreszcie'?
-Boże święty, błagam!
Postanowiłem, że jak na jeden dzień wystarczy już tego męczenia go. Jednym ruchem zsunąłem z niego ciasne, czarne bokserki, po czym ująłem jego penisa w rękę i zacząłem szybko poruszać nią raz w górę, raz w dół. Po chwili zjechałem głową w dół i zacząłem kręcić językiem kółeczka, na samym czubku jego 'przyjaciela'. Chłopak raz sapał, raz dyszał, raz jęczał nie wiadomo co... Co jakiś czas jedynie wydawał się z niego głośniejszy odgłos, przypominający krzyczenie mojego imienia. Wreszcie zacząłem energicznie ssać jego członka. Nie minęło zbyt dużo czasy, gdy chłopak z głośnym jękiem doszedł. Było dopiero wczesne popołudnie, ale po takich zabawach, bez problemu usnęliśmy, wtuleni w siebie.
________________________________________________________
Taki tam prezent. Trochę krótki, ale zawsze ;)
Mam nadzieję, że się podoba
+Mam nadzieję, że przez to, że już nie nazywam się Directionerką, nie przestaniecie czytać tego bloga. Po prostu stwierdziłam, że nazywanie tak mnie jest w pewnym stopniu kłamstwem, a ja zbyt szanuję #PolishDirectioners i ogólnie zespół 1D, żeby was okłamywać. Mimo to (jak już wcześniej wspomniałam) szanuję i naprawdę lubię 1D. Um... Z drugiej strony... Może to chwilowe załamanie i niedługo sie ogarnę (bo ostatnimi czasy jakoś całkowicie zmieniły się moje poglądy i w ogóle wszystko)... Sama już nie wiem. Gubię się w tym wszystkim... No ale nie truję wam już. Może już zauważyliście (albo i nie) usunęłam starego twitter. Ale mam już nowego. Nazwa ta sama, tak więc chętnych zapraszam do followowania ;D xx
________________________________________________________
Taki tam prezent. Trochę krótki, ale zawsze ;)
Mam nadzieję, że się podoba
+Mam nadzieję, że przez to, że już nie nazywam się Directionerką, nie przestaniecie czytać tego bloga. Po prostu stwierdziłam, że nazywanie tak mnie jest w pewnym stopniu kłamstwem, a ja zbyt szanuję #PolishDirectioners i ogólnie zespół 1D, żeby was okłamywać. Mimo to (jak już wcześniej wspomniałam) szanuję i naprawdę lubię 1D. Um... Z drugiej strony... Może to chwilowe załamanie i niedługo sie ogarnę (bo ostatnimi czasy jakoś całkowicie zmieniły się moje poglądy i w ogóle wszystko)... Sama już nie wiem. Gubię się w tym wszystkim... No ale nie truję wam już. Może już zauważyliście (albo i nie) usunęłam starego twitter. Ale mam już nowego. Nazwa ta sama, tak więc chętnych zapraszam do followowania ;D xx
W ciągu zaledwie kilkudziestu minut odkąd trafiłam na Twojego bloga przeczytałam wszystko! Jest ekstra, naprawdę. Mi się podoba :)Mam nadzieję, że szybko dodasz kolejny rozdział, bo nie mogę się już doczekać! uwielbiam paring Lou i Hazza.
OdpowiedzUsuńZapraszam na mojego bloga, gdzie wprawdzie jest tylko prolog, jednak może Ci się spodoba.
http://i-want-to-see-your-smile.blogspot.com/
PS. Zostaw po sobie jakiś ślad :)
Nie wiem co tu napisać - kocham to opowiadanie. Tyle.
OdpowiedzUsuńA co do notki pod odcinkiem - daj spokój, sama przechodziłam takie załamanie i wiem co czujesz. I uwierz mi, to chwilowe.
Nie wiem co powiedzieć. Ja normalnie Twoje rozdziały czytam po trzy razy, bo tak mi się podobają. A szczególnie momenty Larry'ego :D Tak, zdecydowanie należę do tych zboczonych, nawet bardzo, nastolatek. A co do Twojej wypowiedzi, bloga nie przestanę czytać na pewno i mam nadzieję, że u Ciebie wszystko się poprawi.
OdpowiedzUsuńżółwik, też uwielbiam te momenty xD
Usuńi znowu mega świetny rozdział, aż się nie mogę doczekać następnego :) napalony Harry? I like it! haha :D
OdpowiedzUsuńlarry ♥
OdpowiedzUsuńdlaczego harry nie chce się ujawnić? Ja go nie rozumiem, przecież kocha lou :P czekam na next :P
http://run-in-this-direction.blogspot.com/