UWAGA.

Mój tumblr, z którego dowiedzie się co aktualnie planuję i nad czym pracuję - tutaj. - możecie tu zadawać pytania i śledzić wszystko co wychodzi z pod mojej ręki. xx

piątek, 27 lipca 2012

Footballers 4

Mój telefon po raz koleiny zadzwonił, a ja jak zwykle nacisnąłem czerwoną klamkę. Nie miałem najmniejszej ochoty rozmawiać teraz z Liamem, choć ten dzwonił już piąty raz. Rzuciłem telefon do szafki i zatrzasnąłem ją z całej siły. Byłem tak cholernie wściekły. Nie było go na porannym treningu, ani na tym, który się właśnie skończył. Ta dziewczyna stała się ważniejsza nie tylko ode mnie, ale i od piłki. To było bez sensu. Jeśli tak dalej pójdzie, trener wyrzuci go. Co więcej... Nie ma dla mnie czasu, a to boli. Odwróciłem się na pięcie i spojrzałem na niskiego blondynka na drugim końcu szatni. Właśnie wsuwał buty i odwrócił się w moim kierunku, znów wlepiając we mnie parę błękitnych oczu. Wydawał się taki uroczy z wypiekami i zupełnie potarganą fryzurą. Stałem przy drzwiach, więc prędzej czy później, musiał się do mnie zbliżyć, go wyglądał jakby wolał uciec przez okno. Za bardzo mu się narzucam? Może i to prawda, ale gdy nie ma Liama... Czuję jakąś pustkę, a on tak świetnie mi ją wypełnia. W przebieralni byłem tylko ja, on i ten... Josh? Jakoś tak... Nie wiem czemu nie polubiłem tego gościa. Może to dlatego, że był tak blisko z Niallerem. Zazdrość? Nie, po prostu... Ja chciałem się z nim zaprzyjaźnić i czułem, że on wie, że próbuje ukraść mu 'miejsce' w sercu Irlandczyka. To prawda, próbowałem to zrobić i nie mam wyrzutów sumienia. Zauważyłem jak blondyn ze spuszczoną głową zbliża się do mnie.
-Do jutra, Nialler.
-Mhm. -jakoś nie pałał entuzjazmem, więc nie mogłem się powstrzymać.
-Wszystko ok?
-Tak ja... -spojrzał ukradkiem na Josha, który posłał mu jedynie znaczące spojrzenie... Co oni kombinują? -Ja chyba... Chciałbym... Ci coś powiedzieć.
-Jasne, wal.
-Ja... To jest... Ugh. Podobasz mi się.
Zamarłem i niemal natychmiast gdy on to powiedział, za mną usłyszałem jakieś szmery. Odwróciłem się i dopiero teraz zauważyłem grupkę chłopaków z drużyny... Czego oni chcieli? Powinno ich dawno tu nie być! Co gorsza... Nialler wyglądał jakby miał paść zaraz na zawał. Chyba dopiero teraz ich zauważył... Nie musiałem długo czekać na jakieś śmiechy i głupie docinki w stronę blondyna. Zrobiło mi się go żal... Ale przecież nie rzucę się na niego i nie wyznam mu miłości przy wszystkim? Odtrącić go nie mogę, bo czułby się jeszcze bardziej upokorzony. Stałem tam pozwalając im na drwienie z niego i z minuty na minutę jego oczy napełniały się łzami. Widziałem to aż za dobrze stojąc nawet nie metr od niego.
-Nialler ja... Um... - nie mogłem się nawet skupić na tym co chciałem powiedzieć. Z jednej strony chciałem wydrzeć się na nich i namiętnie wpić w usta Horana... Z drugiej to mogłoby się źle skończyć. Nie powiedziałem nic. Dałem mu poczuć się odrzuconym i niechcianym. A on ze łzami w oczach wybiegł. Zaraz za nim oczywiście wierny przydupas Josh. Dupek, pewnie teraz będzie go pocieszał... To ja powinienem! Kurwa. Jestem do dupy. Nialler jest tak uroczy i delikatny. No i nieśmiały, więc wręcz nie wierzyłem, że był w stanie powiedzieć mi coś takiego. Ale ja jak zwykle musiałem coś zjebać i po prostu milczeć. Czy ja nigdy nie mogę zrobić czegoś dobrze? Zawsze, ale to zawsze. Zjebałem z Pezz, zjebałem z Liamem, a teraz zjebałem z Niallem. Cudownie. Mogę być z siebie dumny.
~
Nie wiem kiedy dobiegłem do domu. Nie wiem jak wielu ludzi potrąciłem i jak wiele przepisów złamałem. Nie wiem też jakim cudem biegłem dość szybko, by uciec nawet Joshowi. A przecież on był dużo szybszy ode mnie. Leżąc na łóżku i dusząc się poduszką, nie mogąc powstrzymać łez, nie wiedziałem niczego. Niczego wiedzieć nie chciałem. Jak mogłem być na tyle głupi by mu to powiedzieć w takiej sytuacji? Akurat gdy zaczęliśmy się do siebie zbliżać... I w dodatku przy chłopakach. Pociągnąłem nosem po raz kolejny, nie będąc w stanie powstrzymać drżenia rąk. Chciałem wydrzeć się na całe gardło, jak wielkim debilem jestem, ale wiem, że to by mi nie pomogło. Jeszcze ktoś by usłyszał i musiałbym się tłumaczyć. Teraz nawet mój najlepszy przyjaciel, który nie przestawał rzucać kamieniami w moje okno, nie był mile widziany. Przekręciłem głowę w stronę okna. Tak bardzo chciałbym zobaczyć pod nim mulata. Skruszonego, chcącego wyznać mi miłość. Cóż... Nadzieja matką głupich, a ja zdecydowanie do nich należę. 
-Spieprzaj, Josh!!!
Wydarłem się na całe gardło i na pewno mnie słyszał, bo okno było uchylone. Mimo to wciąż do moich uszu dochodziło ciche pukanie o szybę. 
-Błagam... Spieprzaj...
Nie miałem już sił nawet krzyczeć. To takie uczucie jakby coś ci było, choć nic ci nie jest. Nic cię nie boli, po prostu czujesz się... źle. Jakby twoje serce gdzieś w środku płakało. I nie chciało przestać... Wszystko w koło wydawało mi się tracić sens. Mój telefon nie przestawał dzwonić, ale chyba przyzwyczaiłem się do tego, bo już nie miało to dla mnie znaczenia. Po pół godzinie wsłuchiwania się w dźwięk dzwonka, przestałem już na niego zwracać uwagę. Był jak powietrze. 
Trzy kolejne dni nie wychodziłem z pokoju, rodzice na szczęście nie pytali o co chodzi. Wiedzieli po prostu, że mam 'złe dni' jak to nazwała matka. Ojciec nie chciał co prawda o niczym takim słyszeć, bo uważał to za babskie określenie, i nazywał to 'przerwą od życia'. Niech mówią na to jak chcą. Mi po prostu wstyd było pokazać się gdziekolwiek. Josh przychodził codziennie przed szkołą i po. Przynosił lekcje i pytał jak się mam. Mówiłem już jak wielkim wsparciem jest dla mnie ten koleś? Naprawdę nie wiem jakbym bez niego przeżył. Gdyby nie wielogodzinne rozmowy z nim pewnie skończyłbym pod ziemią, bo to wszystko by mnie po prostu przytłoczyło. Leżałem teraz na łóżku, a mój telefon po raz kolejny zadzwonił i o dziwno nie był to Josh. Nie znałem numeru, ale choć nie chciałem z nikim rozmawiać, odebrałem. 
-Hej, Nialler. Tu Zayn...
Zamarłem. Skąd ma mój numer? I po co dzwoni? Milczałem, a on po chwili ciszy znów się odezwał. Mówił cicho, jakby nie chciał by ktoś go usłyszał.
-Nie przychodziłeś do szkoły, więc zapytałem tego... um... nie pamiętam jak ma na imię... No ale zapytałem go o ciebie i powiedział mi, że nie wychodzisz z pokoju. Hej, Niall... Odezwiesz się chociaż?
-Josh. On ma na imię Josh.
-Tak, właśnie o niego mi chodziło! Ale mniejsza z tym. Chciałem tylko zapytać czy... wszystko w porządku? Jak się czujesz?
-Jest...dobrze.
-To świetnie, bo trochę się martwiłem. Kiedy wrócisz do szkoły? Trener pytał o ciebie, bo opuściłeś dziś już drugi trening. 
-Nie wiem...
-Jeśli chodzi o chłopaków, to nie martw się. Rozmawiałem z nimi i... Oni udadzą, że to w ogóle nie miało miejsca. To jest... Dobitnie wyjaśniłem im jak mają się zachowywać. Będzie dobrze...
-Coś jeszcze?
-Słucham?
-Pytam czy coś jeszcze, bo jeśli nie to chyba możemy zakończyć już tą rozmowę. 
-Nie, to znaczy... Może... Spotkalibyśmy się?
Zamilkłem, bo sam nie wiedziałem co to oznacza. 
-Najlepiej nawet dzisiaj, zaraz. Podeśle ci adres... Albo wiesz, sam po ciebie przyjadę. Wolałbym żebyśmy spotkali się u mnie, na mieście... nie byłoby warunków. 
-Po co?
-Porozmawiać. Wiesz, chyba powinniśmy po tym wszystkim... 
Sam nie wiedziałem czy chcę go widzieć. Bo niby czemu? Żeby mógł mi powiedzieć, jak bardzo żałosny jestem? Aby mógł się pośmiać, a potem wyrzucić? To nie tak, że byłem na niego zły czy coś. Po prostu bałem się spojrzeć mu w oczy po tym wszystkim. Mimo to przytaknąłem i chłopak stwierdził, że przyjedzie po mnie za dziesięć minut. I z każdą minutą byłem bardziej przerażony tego, co usłyszę. Wstałem powoli i doprowadziłem się do porządku. 
____________________________________
Ehh... No cóż. CIESZE SIĘ BARDZO, ŻE TAK KUREWSKO MNIE WSPIERACIE.! Cały czas myślałam, że Footballers będzie niewypałem, a wy tak dobrze o tym piszecie ;D Boże... Nawet nie wiecie jak cholernie mnie motywują wasze komentarze! Normalnie aż chce się pisać. Wow! ZAJEBIŚCIE MOCNO WAS KOCHAM, KOTY.! <3
Ach i przepraszam, że tak długo nie pisałam... Jestem akurat w Polsce na dwa tygodnie i muszę objechać wszystkie ciotki, babki i wszystkich... Masakra!!! Nie mam nawet czasu, żeby cokolwiek napisać :c Tak więc jeszcze raz przepraszam i zrobię wszystko, by następny był jeszcze przed moim powrotem do Holandii :D 
~Love u.!

piątek, 13 lipca 2012

Footballers 3

Po raz kolejny spojrzałem w kierunku, w którym właśnie szedł wysoki Mulat. Wciąż czułem, że mam wypieki na twarzy i nie mogłem pozbierać myśli. Dzisiejszy dzień był spełnieniem moich marzeń... Zayn Malik zagadał do mnie, pochwalił mnie i w dodatku znał moje imię... Och, nie wspominając o tym, że mnie dotknął sprawiając, że moje serce zamarło na chwilę. Powoli traciłem go z pola widzenia i z dumania na temat jego piękna wyrwał mnie głos Josha.
-Ziemia do Niallera. Długo jeszcze będziesz tu stał podziwiając jego plecy? 
Odchrząknąłem i ruszyłem w stronę domu. Przez resztę dnia jedynym moim zajęciem było wspominanie uśmiechu Zayna i sposobu, w jaki wypowiadał moje imię. W jego ustach to brzmiało dziesięć razy lepiej. Nie dziwne jest więc to, że we wtorek z ochotą ruszyłem w stronę szkoły nie mogąc się doczekać następnego dnia i kolejnego treningu. Od progu przywitał mnie Josh śmiejący się od uch do ucha, bo Eleanor wreszcie odpowiedziała mu 'cześć'. Jego można zadowolić takimi drobiazgami... Chociaż sam jestem nie lepszy. Gdzieś do trzeciej przerwy nigdzie nie mogłem znaleźć Zayna, choć mój wzrok naprawdę usilnie próbował dostrzec go gdzieś wśród tłumu. Dopiero po beznadziejnej godzinie słuchania o prawie jakiegoś tam znanego fizyka, zauważyłem jak pewnie kroczy z Chrisem przez hol. Szedł naprzeciwko mnie, a ja z trudem powstrzymywałem chęć namolnego wpatrywania się w niego. Poprawiłem plecak i nasze spojrzenia wreszcie się spotkały. Był dosłownie metr przede mną, gdy jego usta wykonały najpiękniejszy taniec jaki widziałem, pozwalając by do moich uszu doszły dwa, krótkie słowa. 
-Siema, Niall. 
Zawahałem się przez chwilę, po czym drżącym głosem rzuciłem coś w stylu:
-Cz-cześć. 
Gdy tylko minął mnie poczułem zapach jego mocnych, lekko duszących perfum, które doprowadzały mnie do zawrotów głowy. I to wcale nie przez ich intensywność. Przez resztę dnia nie mogłem spuścić z niego oczu za każdym razem, gdy tylko gdzieś go widziałem. Na pewno to zauważył, bo co przerwę posyłał mi szereg promiennych uśmiechów, przez które nie mogłem się na niczym skupić w trakcie lekcji. Dosłownie z niechęcią wracałem do domu, chyba po raz pierwszy odkąd pamiętam. Z drugiej strony cieszyłem się, że już jutro znów będzie trening i pojawi się kolejna możliwość, aby mógł się do mnie odezwać. Wieczorem zadzwonił do mnie Josh twierdząc, że właśnie jedzie pod dom Eleanor Calder, bo spotykając ją dziś pod szkołą wreszcie odważył się ją gdzieś zaprosić, a ta zgodziła się. O dziwo... Wciąż jest przecież dziewczyną Tomlinsona, czemu więc miałaby iść na randkę z Joshem? Nie mieszałem się jednak i jedynie pogratulowałem mu. Może wreszcie zauważyła jego, jak to on ujmował, potencjał. Z rana obudził mnie telefon. Oczywiście kto może do mnie dzwonić o tak nieludzkiej porze jak 5.30? Tak, moim mili.
-Josh, czego chcesz?!
-Też cię kocha, a teraz słuchaj. Co wspaniały Josh robił dziś w nocy?
Zamarłem. On naprawdę będzie mi się zwierzał z takich rzeczy?!
-Debilu, jeśli posunąłeś dziewczynę Louisa Tomlinsona to wiedz, że jakby co nie będę cię przed nim bronił. A na policji powiem, że nigdy nie znałem kogoś imieniem Josh i nie mam bladego pojęcia, dlaczego rozwścieczony osiemnastolatek rzucił się na niego z pazurami. 
-Wow. Nawet nie wiesz ja mi ulżyło. To takie wspaniałe, mieć tak wiernego przyjaciela jak ty. Doprawdy, wzruszyłeś mnie. 
-Nie moja wina. Właśnie sam podpisałeś na siebie wyrok. Już startowanie do niej podczas gdy wciąż była z Lou, nie było bezpieczne.
-Niall, twój romantyzm mnie powala. Naprawdę myślisz, że już na pierwszej randce ze sobą spaliśmy? Nie, nie. Jeśli liczyłeś na poranne streszczenie dzikiego seksu z dziewczyną przewyższającą ciałem nawet boginie, muszę cię zawieść. 
-Więc co takiego robił 'wspaniały Josh' dzisiejszej nocy?
-Ach, skoro już aż tak cie to ciekawi, to ci opowiem. Więc jak przystało na dżentelmena, zabrałem ją na kolację. Oczywiście restauracja, świece, wytrawne jedzenie. Posiedzieliśmy tak z godzinkę, może dwie. Później, jako że świetnie się razem bawiliśmy, postanowiłem zabrać ją w jakieś specjalne miejsce. Pamiętasz tą opuszczoną kamienicę, gdzie mieszka stary dozorca z akademika przy tym nowym centrum handlowym? Jak on tam miał... Tom? Tak, jakoś tak. Więc spodziewając się takiego obrotu sytuacji, przygotowaliśmy poddasze w bardziej romantyczny sposób, niż ty kiedykolwiek byś chciał. Pełno świec zapachowych, prześcieradła i poduszki... Magia, chłopaku, magia! El była zachwycona! Siedzieliśmy tam do trzeciej w nocy pijąc wino i rozmawiając. Później odwiozłem ją do domu i zapytałem czy może kiedyś to powtórzymy. I oto pytanie... Co odpowiedziała?
-Um... 'Jasne kochanie, już nie mogę się doczekać'?
-Mmmm... Nie, ale było blisko! 'Och, tak. Świetny pomysł.' Rozumiesz to? 
-Och... Jestem z ciebie taki dumny... Mogę iść już spać?
-Spać?! Do szkoły, leniu śmierdzący! 
-Josh... Nie ma nawet 6...
-A jeśli ci powiem, że cały pierwszy skład miał mieć dziś od 6 dodatkowy trening? Wiesz, z tej górki koło kiosku świetnie widać boisko, a tam będzie...
-Zayn.
-Brawo, wygrałeś bilet na księżyc w jedną stronę. Odbierzesz swoją nagrodę osobiście, czy mamy ją wysłać pocztą?
-Spieprzaj. Za dziesięć minut koło kiosku.
Usłyszałem jedynie krótki sygnał świadczący o tym, że chłopak się rozłączył. Wyskoczyłem z łóżka jak z procy. Ubrałem się i nie jedząc nawet śniadania, wybiegłem z domu w kierunku szkoły. Po około dwunastu minutach siedziałem już z Joshem na górce, uważnie wpatrując się w biegającego Mulata. Trochę jak zakochana nastolatka, co nie? Nie ważne. Ważne, że mogłem spokojnie oglądać jego spoconą klatę i roztrzepane przez wiatr na wszystkie strony, włosy. Naprawdę to pomyślałem? Kurwa. 
-Ej, Niall. Gadałem ostatnio ze Stylesem. 
-Ze Stylesem? Ty go w ogóle znasz? 
-Tak trochę... Jest moim sąsiadem, więc wiesz...
-Mhm... no i co w związku z tym, że z nim gadałeś?
-Wiesz, on mówił... Podobno on i Lou to chyba coś poważniejszego.
Mimowolnie parsknąłem słysząc to. Posłałem Joshowi drwiące spojrzenie, on jednak kontynuował.
-To znaczy on też niezbyt w to wierzy... Ale Lou się tak zachowuje, więc... Podobno nawet zaprosił go na weekend, by pojechał z jego rodziną pod namiot. Rodzinny wypad i zamiast dziewczyny zabiera kochanka? Coś w tym jest...
-Serio zabiera go na rodzinny wypad pod namioty?
-Yeah... Znaczy się wiesz... Jako 'przyjaciela'. Gówno prawda, bo i tak będą się rżnęli w osobnym namiocie. No ale... sam fakt, że go zaprosił. Normalnie pieprzyli się po kontach, gdy nikogo nie było w pobliżu, nie przyznając się nawet, że się znają. 
Przytaknąłem i zapatrzyłem się grupkę chłopaków. 
-Niall, wiesz co to znaczy?
-Hm? Co?
-Jeśli Lou serio zacznie zależeć na Hazzie... To prędzej czy później zerwie z El... Albo... Hej, jestem genialny! Mógłbym zrobić im razem zdjęcie i pokazać El! Wtedy na pewno by sama z nim zerwała! 
-Josh, debil z ciebie. Jeśli nawet twój plan się powiedzie, Lou zabije cię za ujawnienie tego, że jest gejem. To by popsuło jego reputację, a nie wierze, że Eleanor zatrzyma to dla siebie. Lepiej cierpliwie poczekaj. 
-Ile można czekać?! Zobaczy ile ty czekasz... I co?! Powiedział ci, że dobrze strzelasz i to tyle. No bo co niby jeszcze?
-No... Nic... Wita się ze mną.
-Wow, ale wyczyn.
-I uśmiecha się do mnie...
-Och, to już w ogóle. Stary, jestem z ciebie dumny. Czujesz ten sarkazm, mam nadzieje. 
-Ty nie lepszy... Jedna randka, po której ona pewnie nawet nie spojrzy na ciebie na przerwie. No, dude. Wspaniale. Taki z ciebie Playboy, że o ja jebie... 
-Zamknij się wreszcie... Ja chociaż nie ukrywam się z uczuciem jak jakiś szczur. 
-Nie ukrywam się... Po prostu czekam na dogodną chwilę... 
-Och, dla ciebie chwila nigdy nie będzie dość dogodna. 
Nie odezwałem się już. Ta rozmowa zmierzała donikąd. Nim się obejrzałem skończyły się lekcje, a ja wraz z Joshem przebierałem się w szatni. Wreszcie trening, wreszcie Zayn, wreszcie... Odrobina nadziei, że się znów odezwie. O dziwo nie musiałem czekać długo, bo już podczas rozgrzewki 'przez przypadek' stanąłem koło Zayna. Chłopak jak zwykle posłał mi uśmiech, od którego nogi mi miękły. 
-Hejka, Nialler. Co tam?
Wzruszyłem jedynie ramionami w obawie, że gdy tylko spróbuję coś powiedzieć język mi się poplącze i wyjdę na debila. Malik milczał chwilę po czym znów zagadał. Ja nie byłem w stanie... Josh ma rację, jestem żałosny.
-I jak podobał się poranny trening?
Zamarłem... Widział nas? 
-Był... spoko. 
-Serio? Może z perspektywy widza... Ale wstawanie o 5 nie jest fajne...
-Och, tak... na pewno.
-Właściwie co robiłeś tam z... jak on ma?
-Josh...
-Właśnie. Co robiłeś tam z Joshem tak wcześnie?
-My... Ekhem... No ten... Spać nie mogliśmy.
-Dobrze, że ja nie mam takich problemów. Wręcz przeciwnie... Ale bardziej bym się ucieszył gdybyś skłamał, że chcieliście nam pokibicować. 
-Um... Ja... Następnym razem tak zrobię. 
Zaśmiał się... Jezu, jaki on ma wspaniały śmiech... Gdyby każdy się tak śmiał mógłbym zawodowo zostać komikiem. Poczułem dreszcze, gdy położył rękę na moim ramieniu.
-Hej, mamy dzisiaj ćwiczyć podania. Jeśli nie masz nic przeciwko to możemy być w parze.
Przełknąłem głośno ślinę i automatycznie przeleciałem wzrokiem po wszystkich.
-Nie ma Liama...
Trochę zawiodłem się, że to jedyny powód, dla którego mi to zaproponował.
-Tak, on... Jest zajęty. To jak?
-Jasne, spoko. 
Do końca treningu nie odstępowaliśmy się na krok. Choć parę razy musiałem pokazać jaka ze mnie ciamajda, to jednak za każdym razem Mulat śmiał się, klepał mnie po plecach i mówił, że następnym razem będzie lepiej. Dopiero teraz zauważyłem, że od kiedy Liam i Zayn jakoś nie trzymają się ze sobą, Malik jest dla mnie dużo milszy... Trochę jakby próbował sobie zastąpić Liama mną... Może próbuje?
_________________________________
Nie krzyczcie i nie bijcie... Jestem w pełni świadoma tego, jak bardzo zawiodłam was tym opowiadaniem... Ale no cóż... Zaczęłam więc skończę. 

piątek, 6 lipca 2012

Footballers 2

Skręciłem w jeden z korytarzy i spostrzegłem oddalającą się sylwetkę Zayna. Wyjątkowo nie było przy nim Liama co mnie trochę zdziwiło. Zapatrzyłem się i z rozmyśleń wyrwała mnie dopiero czyjaś dłoń na ramieniu. Spojrzałem za siebie i spostrzegłem Josha.
-Nie, wszystko w porządku? Wołałem cię, a ty nic...
-Sorki, zamyśliłem się. 
Podszedłem wraz z przyjacielem do szafki i dopiero teraz zauważyłem jakieś wgniecenie. Szlak, znowu próbowali włamać mi się do szafki. 
-Słyszałeś? Chris rozpowiada po całej szkole, że jesteś pedałem i, że bujasz się w Maliku. 
Spojrzałem na niego zmieszany. Czy ten palant nie może znaleźć sobie nowej ofiary?! Dręczy mnie od kiedy pamiętam, a przecież nic mu nie zrobiłem. Wiem, że jestem gejem. Ale to nie zmienia faktu, że nie czuje potrzeby informowania o tym całej szkoły. 
-Niall, zrób coś z tym! Pozwolisz traktować się cały czas jak śmiecia? On uprzykrza ci życie odkąd przeprowadziłeś się tu z Irlandii. I na pewno coś w tym jest! 
-Po prostu mnie nie lubi. Co twoim zdaniem powinienem zrobić? Nie zamierzam się z nim bić. To vice-król szkoły. Wole nie podpadać mu jeszcze bardziej... 
-Och, więc lepiej być tchórzem? 
-Nie jestem tchórzem! 
-Więc jak to nazwiesz? Tchórzysz i tyle! Nikt nie mówi, że masz się z nim bić! Pogadaj z nim.
-Josh, nie udawaj, że nie znasz Chrisa. Rozmawiać z nim? Nie, dzięki. Wiesz jak ta rozmowa by wyglądała. Zresztą... Niech sobie mówi i robi co chce.
-Jak wolisz... Tylko czemu tak się na ciebie uparł? Zrobiłeś mu coś?
Pokiwałem przecząco głową. Gdy przeprowadziłem się tu dwa lata temu od pierwszego dnia ten chłopak mnie znienawidził. Chwyciłem książki i wolnym krokiem udałem się z Joshem w stronę sali od chemii. Co jakiś czas przechodzący uczniowie przyglądali mi się, jakby miał coś na twarzy, ale wielki tatuaż na czole 'debil'. Dzięki, Chris. Jesteś wielki.
-Na moje to pedał.
-C-Co? Oszalałeś? Chris nie może być pedałem. Nie on.
-Pomyśl sam, Niall. Może zakochał się w tobie, ale ty go zlewasz, więc cie nienawidzi? Albo w ten sposób próbuje zwrócić na siebie twoją uwagę? To by wszystko wyjaśniało... 
-Wiesz Josh... Ciebie to chyba przez telefon robili i skończył się abonament...
-Debilu, przecież abonament się... Niall! 
Poczułem jedynie jak uderza mnie w tył głowy i zaśmiałem się. Josh jest niesamowicie inteligentny i tak szybko wyczuwa sarkazm! Niezwykłe... Mam nadzieje, że czujecie tą ironie, gdy mówię o jego 'inteligencji'? Eh, nieważne. Spojrzałem jeszcze raz w stronę gdzie jeszcze przed chwilą skręcał Mulat i zamarłem. Stał tam jakby nigdy nic rozmawiając z Chrisem. Kurwa! Jeśli Chris mu powie, że się w nim zakochałem... Cholera, już w ogóle nie będę mieć u niego szans na dodatek chłopak zacznie ze mnie drwić... Jeszcze tego mi trzeba. Skręciłem do sali i spojrzałem na Josha, który teraz mierzył mnie.
-Długo będziesz się tak za nim oglądał? Może w ogóle przywieś sobie na szyi karteczkę 'Chris ma rację, a ja ślinię się na widok Zayna Malika.' Co ty na to? 
-Wal się! Nie ślinię się!
-Przecież widzę, jak gwałcisz go wzrokiem!
-Spieprzaj, Josh!
Usiadłem jak zwykle w trzeciej ławce pod ścianą a zaraz obok mnie usiadł Josh. Przeleciałem wzrokiem po klasie i spojrzałem na zegarek. Dokładnie minuta do dzwonka. 
-Zamierzasz powiedzieć o tym Zaynowi?
-Oszalałeś? Zacząłby się mnie brzydzić, czy coś...
-Więc co z tym zrobisz? 
-Jak to co? Nic. 
-I będziesz tak udawać, że jest ci obojętny? Poważnie?
-A co innego powinienem zrobić? Jeśli mu powiem wyśmieje mnie i zacznie ze mnie szydzić. Wystarczy mi Chris za wroga. Nie potrzebuje jeszcze Zayna.
-Do dupy, co nie?
Odetchnąłem jedynie ciężko. Josh był jedyną osobą, z którą spokojnie mogłem pogadać na ten temat. Nie wyśmiał mnie i nie odrzucił, gdy mu powiedziałem o mojej inności. No i on jako jedyny tak bardzo mnie wspiera. Czasami myślę, że gdyby Josh był gejem, zacząłbym do niego startować. On jednak jest szalenie zakochany w Eleanor- uczennicy naszego liceum, która w tym roku je opuszczała. Biedny Josh, bo ona nawet na niego nie spojrzy. Jest zbyt zajęta swoim 'panem idealnym', czyli Louisem Tomlinsonem, który swoją drogą podobno na boku pieprzy się z Harrym Stylesem. Nie wiem czy to plotka, czy prawda. Ale Harry jest z najmłodszej klasy i to trochę... wykorzystywanie. Pewnie biedak zakochał się w nim, a ten jako absolwent to wykorzystuje. Żal mi go trochę. Nie wiem jednak ile w tym prawdy... Nasze liceum jest pełne takich niesamowitych historii. Moje przemyślenia przerwał dźwięk dzwonka. Reszta uczniów zbiegła się do klasy i zaczęła się katorga. Godzina wkuwania jakichś głupot, które i tak mi się w przyszłości nie przydadzą. Jakoś pod koniec lekcji mój telefon zaczął wibrować informując mnie o nowej wiadomości. Kolejna wróżka wie, kiedy umrę. Świetnie, już skaczę z radości. Po chwili znów rozbrzmiał dzwonek, tym razem na przerwę. Josh posłał mi pytające spojrzenie.
-Hm? 
-Nie, nic. Po prostu wciąż myślę, że powinieneś pogadać z Chrisem. Albo chociaż z Zaynem. Cokolwiek, Niall! Nie możesz być wiecznie cichociemny!
Parsknąłem śmiechem. Czasami słownictwo tego chłopaka mnie naprawdę bawiło. Chwyciłem książkę i wraz z Joshem udałem się do naszych szafek, które były dosłownie obok siebie. Wrzuciliśmy tam książki i udaliśmy się w stronę męskiego kibla.
-Wiesz, że podobno ktoś zakuł Liama w kajdany?
-Co? O czym ty pieprzysz? Zamknęli go?
-Kajdany miłości, debilu! Liam ma stałą, jedną partnerkę. Tak słyszałem...
-Na moje i tak posuwa każdą napotkaną. 
-Um... Też tak myślałem. Ale ostatnio widziałem ich razem i wydawali się... Szczęśliwi. Tylko, że wiesz... Ona jest studentką. Taka to może go trzymać na smyczy bez problemu. No i jaka z niej laska! Mówię ci! Mulatka, szczupła, burza loków. No po prostu... Wow!
-Wow? No wiesz co. Czyżbyś zdradzał Eleanor? 
-Nawet nie mów przy mnie jej imienia... 
-Zagadałeś do niej, prawda?
Chłopak kiwnął jedynie głową. Wiedziałem co to oznacza. Na pewno zlała go, albo nawet wyśmiała. Poklepałem go jedynie po plecach i już chciałem skręcić w stronę toalety, gdy wpadłem na kogoś. Podniosłem szybko wzrok i zamarłem. Boże, naprawdę utonąłem w jego czekoladowych oczach. Chyba był zły... Bardzo zły. To przeze mnie? 
-Uważaj jak chodzisz...
Wydusiłem z siebie jedyne krótkie 'przepraszam'. Trochę zabolał mnie jego wściekły ton. On wręcz na mnie warczał. 
~

Spojrzałem w jego niebieskie tęczówki. Odruchowo uspokoiłem się trochę po tym wszystkim. Może i odezwałem się do niego zbyt ostro? Jebany Liam! Gdyby mnie tak nie podkurwił... Co mu w ogóle odwaliło? Co to ma znaczyć 'zakochałem się'?! Od kiedy on się zakochuje? On się nie zakochuje, on flirtuje z panienkami a potem pieprzy się ze mną! Wyminąłem blondyna wiedząc, że jeśli teraz nie pójdę, mogę zacząć się na nim wyżywać. W tym momencie denerwowało mnie wszystko i wszyscy. Skierowałem się w stronę wyjścia ze szkoły. Nie umiałbym po tym wszystkim spokojnie przebywać w jego towarzystwie udając, że nic się nie stało. Stało się... Rzucił mnie! Cholera. I tak wystarczy mi, że będę musiał widzieć go dziś na treningu. Z treningu już nie zwieję, za bardzo to dla mnie ważne. 
Do końca czasu moich 'lekcji' włóczyłem się po mieście. Dopiero około godziny szesnastej pojawiłem się w budynku szkoły i pierwszym miejscem, do którego się udałem była oczywiście szatnia. Szybko przebrałem się i wybiegłem na boisku, na którym już wszyscy byli. Trener oświadczył, że dziś potrenujemy trochę rzuty wolne, bo to jedna z naszych najsłabszych stron. Chociaż... Jak rzuty wolne mogą być kogoś słabą stroną? Przecież to łatwizna... Ustawiliśmy się przy jednej bramce i po kolei strzelaliśmy. Muszę przyznać, że nasz bramkarz jest świetny, bo w sumie tylko kilka osób strzeliło gola. Wreszcie przyszedł czas na rozjaśnianego Irlandczyka, który stał na samym końcu kolejki. Ustawił piłkę, cofnął się parę kroków. Wszystko ładnie, pięknie. Ruszyłem biegiem do piłki i nagle... Bum! Tuż przed nią wyjebał się. Odruchowo parsknąłem śmiechem, tak samo jak wszyscy inni. Chociaż muszę przyznać, że przez tą całą akcję on wydał mi się jeszcze bardziej uroczy. Szybko przestałem się śmiać i powoli podszedłem w jego stronę. Podniósł powoli głowę i spojrzał na mnie jakoś tak... zdziwiony. Poklepałem go po plechach, chcąc jakoś dodać mu odwagi i dać do zrozumienia, że to nic takiego.
-Nic sobie nie zrobiłeś, Niall? No dalej, wstawaj. Spróbujesz jeszcze raz. 
Nie odpowiedział. Jedynie zarumienił się i szybko podniósł. Odwróciłem się na pięcie i poczułem kilkanaście par oczu wlepiających się we mnie. Jakbym zrobił nie wiadomo co. Nie rozumiem ich. Niall jest naprawdę słodki i nie wiem, jak można go nie lubić. Chociaż sam jakoś nie specjalnie się z nim przyjaźniłem, to jednak nie umiałbym zrobić mu krzywdy. Dlatego też byłem wściekły na Chrisa, chociaż to mój kumpel. Nie powinien wciąż tak się znęcać nad blondynem i w dodatku dziś nazwał go 'jebanym pedałem, który ślini się na mój widok.'.  Co prawda poczułem miłe ciepło rozlewające się po moim ciele na myśl o tym, że ten uroczy Irlandczyk mógł poczuć do mnie coś więcej... Ale to było chamskie ze strony Chrisa. Z resztą... Ma coś do pedałów?! 


Stałem tak kilka kroków od piłki i wciąż nie mogłem w to uwierzyć. Czy on właśnie... To nie jest coś specjalnego, ale cieszył mnie chociażby fakt, że zna moje imię! W dodatku był miły, jako jedyny z całej drużyny, nie licząc Josha. Zrobiłem jeszcze dwa kroki w tył i ruszyłem do przodu. Może nawet uda mi się trafić do bramki! Chociaż dobre by było, gdybym trafił najpierw w piłkę. Moja noga były milimetry od niej i ... Kopnąłem. Do bramki. A on... Nasz bramkarz... Nie złapał. WOW! Właśnie po raz pierwszy od kiedy pamiętam, strzeliłem gola! Nie ważne, że to tylko trening! Trafiłem! Udało się! I to wszystko na oczach Zayna! Dzięki ci boże! To zdecydowanie najlepszy dzień w moim życiu. Chyba nawet Josha zdziwiło, że udało mi się trafić. Spojrzałem na Zayna i ruszyłem w stronę grupki chłopaków, bo już następna osoba ustawiała się do strzału. Josh mruknął coś w stylu 'dobra robota', a po chwili zamarł wpatrując się w coś za mną, czego ja nie widziałem. Ciekawość zwyciężyła i natychmiast się odwróciłem. 
-Świetny strzał, Niall! Trzeba było tak od razu. 
Wiem, że moja twarz przybrała kolor dojrzałego pomidora. Już chciałem coś powiedzieć, gdy chłopak objął mnie ramieniem. Nie wiem jakim cudem nie zemdlałem, bo jego zapach... On sprawił, że zawirowało mi w głowie... Chociaż może to tylko przez jego bliskość. Odsunął się po chwili, a ja mogłem spokojnie zacząć oddychać, jednocześnie próbując zwolnić bicie mojego serca. 
-Rób tak dalej, to może nawet wejdziesz do pierwszego składu. Fajnie byłoby mieć kogoś jak ty po swojej prawej, co ty na to? Och, albo... Po lewej też na pewno świetnie byś się spisał, mam rację? 
Doprowadził mnie do zawału. Po lewej? To przecież pozycja Payne'a... Czy on właśnie zasugerował, że można by zastąpić mną Liama? Chce zastąpić swojego najlepszego przyjaciela mną? To jakieś żarty, prawda? Gdyby nie ręka Josha, która zacisnęła się na moim ramieniu, na pewno padłbym.
______________________________________________________________
Drugi rozdział footballers. Tak myślę... Nie obrazicie się, jeśli to będzie miało nie więcej niż 10 rozdziałów? Postaram się jak będę mogła, żeby to rozwinąć, ale nie chce też, żeby było wymuszone. 
Mam nadzieję, że już ogarnęliście, że w poprzednim rozdziale początek opisywał Niall. 
Więc... To chyba już wszystko. W razie jakichś pytań -> zostawcie je w komentarzach. :3 xx
~Love u!

poniedziałek, 2 lipca 2012

Footballers 1

Jak w każdy piątek udałem się w stronę szatni. W pomieszczeniu nie było już nikogo, każdy rozgrzewał się na boisku. Nie zaczekali nawet na mnie... Ale po co czekać na kogoś, kto nie jest wcale potrzebny? Czasami zastanawiam się, czemu wciąż trenuję piłkę nożną. W takich momentach jednak przed moimi oczami pojawia się Mulat z idealnie ułożoną fryzurą i oczami koloru mlecznej czekolady. Tak, on był jedynym powodem znoszenia tych męczarni trzy dni w tygodniu. Wsunąłem korki i nawet nie zawiązując sznurówek, udałem się na boisko. Obiekt moich westchnień właśnie ćwiczył z kimś podania. Na sam widok jego roześmianej buźki zrobiło mi się cieplej na sercu. Przystanąłem przy zielonej kracie, którą ogrodzone było boisko, i oparłem się o nią, aby zawiązać buty. Oczywiście gdy już podniosłem drugą nogę, w kratę z całej siły walnęła piłka sprawiając, że omal nie padłem na zawał. Ale takie dogryzanie było normą. Właściwie nie wiem nawet, czy ktokolwiek w drużynie zna moje imię. Zwykle słyszę 'Łajzo, przynieś to.', 'Łajzo, przynieś tamto.'. Jestem chyba ostatni na ławce rezerwowych i aby pozwolono mi grać, cała drużyna musiałaby coś sobie zrobić. Na ogół pełnię więc funkcję nosiwody. I chłopca do wyżywania się, oczywiście. Mimo to muszę przyznać, że kocham tą grę. Nawet jeśli jestem fatalny, lubię trenować i grać. Ruszyłem w stronę worka z piłkami i już miałem zamiar schylić się po jedną, gdy poczułem silny ból w tyle głowy. Automatycznie złapałem się za tą część ciała i domyśliłem się co spowodowało ból. Dostałem od kogoś z piłki i to dość mocno. Odwróciłem się i zauważyłem jak jeden koleś z ostatniej klasy śmieje się w najlepsze. Może nawet odważyłbym się coś powiedzieć, gdyby nie zachrypnięty głos z drugiej części boiska, który mnie uprzedził. Trener.
-Chris! Co ty do cholery wyprawiasz? Zająłbyś się lepiej czymś pożytecznym! 
Spojrzałem w stronę trenera i oniemiałem. Zaraz za nim Zayn Malik- moja potajemna miłość- turlał się z jakimś kolesiem po trawie. Właściwie to nie był byle kto. Liam Payne- jego najlepszy przyjaciel. I tak, byłem o niego cholernie zazdrosny, bo na mnie Malik nigdy nawet nie spojrzał. Do tego widoku musiałem się jednak przyzwyczaić. Chociaż niejednej osobie wydałoby się to dość dwuznacznie, oni byli w naprawdę bardzo bliskich stosunkach. Czasami czułość, którą sobie okazywali przekraczała nawet granice przyjaźni. I gdyby nie pewność, że Zayn jest w stu procentach hetero, na pewno sądziłbym, że są razem. Schyliłem się po piłkę, ale już po chwili zmuszony byłem ją wypuścić z rąk.
-Dobra, chłopcy. Rozgrzani? To świetnie, nie chce tu żadnych kontuzji. Dobierzcie się w dwie drużyny i pogracie dziś trochę. 
Było nas trochę za mało, więc drużyny składały się z dziewięciu, nie jedenastu osób. Oczywiście w pierwszej drużynie byli nierozłączni Liam i Zayn jako LN* i ŚN*, wraz z Willem jako PN*, Chrisem DP*, Tommo LO*, Sidem PO*, Tonym BR* oraz Adamem i Davidem jako ŚO*. My graliśmy w składzie Max, Andy, Dominic, Edward, Paul, Leo, Matt, mną i Joshem. Pozycje te same. Mecz przebiegał jak zwykle. Gwiazda zespołu- Zayn, niemal nie wychodził z naszego pola karnego. Co więcej dzięki niesamowitemu zgraniu z Liamem i Willem wygrywali z nami 3-0. Wreszcie w około 70 minucie meczu, udało nam się przejąć inicjatywę, nie na długo jednak. Niemal natychmiast Adam zabrał piłkę Andy'emu i podał do Zayna. Jako obrońca moim zadanie było zabrać mu piłkę. Jednak gdy biegnąc w moim kierunku posłał mi ten zabójczy uśmiech, stałem jak słup soli pozwalając mu na strzelenie nam kolejnego gola. Dostało mi się za to, ale warto było. Nie zapomnę widoku twarzy Mulata, gdy był tuż przede mną. Patrzył mi  prosto w oczy i doskonale widziałem krople potu na jego czole. Wiatr bawił się jego włosami. Już chciałem coś zrobić... Ale on najzwyczajniej w świecie roztopił mnie w blasku jego promiennego uśmiechu. Nie wiem nawet kiedy skończył się mecz. Po prostu stałem do końca czasu gry wspominając jego wyraz twarzy. I czułem jak rumienię się za każdym razem, gdy znów nasze wzroki się spotykały. Definitywnie ograli nas 4-0. Słodko. Ale czego się spodziewać. Nasza drużyna składała się głownie z ławki rezerwowych.   Dwie minuty później szedłem już na tyłach grupki chłopaków, namiętnie wpatrując się w plecy Mulata. 
Weekend minął mi niezwykle szybko. Głownie na siedzeniu w domu i nudzeniu się. Tak, tak. Oprócz tego, że kiepsko gram, jestem raczej nielubiany. Mam jedynie Josha za przyjaciela, ale to mi wystarcza.
~


Było koło ósmej, gdy zostałem sam z Liamem w szatni. Cała reszta już się zmyła, mogłem więc spokojnie wpić się w usta chłopaka, który teraz jeździł ręką pod moją koszulką. Przyparłem go z całej siły do szafki i wsunąłem kolano pomiędzy jego nogi tak, że chłopak wydał z siebie stłumiony jęk. Uwielbiałem sprawiać mu przyjemność w taki sposób. Oderwałem się od jego ust i rozpinając mu spodnie, przyssałem się do jego szyi.
-Mmm... Zayn, zwolnij. Ktoś w każdej chwili może wejść.
-Pieprzyć to Li. Nikogo już nie ma. 
-Nie masz takiej pewności.
-Och, zamknij się już.
Za każdym razem gdy 'bawiliśmy' się po treningu, Liam obawiał się, że ktoś nam przeszkodzi i nasz dziwaczny związek się wyda. Właściwie nie wiem, czy to był nawet związek. Po prostu spaliśmy ze sobą i to tyle. Byłem w niego trochę zaślepiony, bo gdy przyszedłem pierwszy raz do szkoły to właśnie on był gwiazdą drużyny i jej kapitanem za razem. Mogłem jedynie przyglądać się jak na meczach cała szkoła go podziwia, i uparcie dążyć do osiągnięcia tego, co jemu się udało w zaledwie rok. Chłopak widząc jak się staram, zaprzyjaźnił się ze mną i od tego czasu jesteśmy nierozłączni. Byliśmy jak bracia do czasu, gdy nie pocałowałem go po raz pierwszy tym samym wszystko komplikując. Nasze relacje zmieniły się i przez moment myślałem nawet, że połączyło nas coś specjalnego. Dopiero po jakimś czasie zrozumiałem, że Liam nie czuje do mnie niczego więcej jak jedynie popędu seksualnego. Nie wiem do dziś, czemu zgodziłem się na ten układ, bo dość bolesnym jest widywać go co róż z inną dziewczyną, samemu mogąc jedynie spędzać z nim upojne noce. Poczułem jak ręka Liama wędruje po moich plecach w stronę pośladków i zamruczałem cicho. Czy on naprawdę musi tak na mnie działać? Z końcówek jego włosów wciąż kapała woda, która znalazła się tam podczas brania prysznica po treningu. Przez moment przed moimi oczami pojawił się mały, słabiutki i kiepsko wyćwiczony chłopaczek z blond czupryną. Niall Horan, o ile dobrze pamiętam. Chodziliśmy do klas równoległych, a jednak przy mnie lub innych chłopakach z drużyny, on wyglądał jak dziecko. Mimo to muszę przyznać, był cholernie uroczy. Może to przez te rozjaśniane włosy, błękitne oczy albo aparat na zębach? Nie wiem, ale po prostu był słodki. Co do chuja...?! Czemu myślę o nim w takim momencie? Kurwa, zaraz będę posuwać Liama Payne'a! Zayn, weź się do kupy! Z rozmyśleń wybudził mnie dźwięk paska od moich spodni uderzającego o kafelki podłogowe. No tak, Li nie owija w bawełnę. Przecież nie jest tu, żeby się ze mną miziać. Od tego ma całą armię pustych, wytapetowanych do szczytu możliwości, uciekających sylikonem lasek. Ja nie jestem jedną z nich. Jestem po prostu kolesiem, który jest w stanie zaspokoić go dziesięć razy lepiej. Złapałem chłopaka za uda i podniosłem do góry tak, że oplótł mnie nogami w pasie. Jego spodni i bokserek pozbyłem się już dawno temu, więc nic na nie przeszkadzało. Poczułem jak Li nasuwa na mojego członka prezerwatywę i mogłem spokojnie wejść w niego. Mocno i gwałtownie. Wiem, że tak lubi. Potwierdził mi to wydając z siebie głośny jęk i odchylając lekko głowę do tyłu. Zacząłem natychmiast poruszać się w nim, z początku wolno chcąc go trochę podrażnić. Denerwowały go takie zabawy, chociaż ja z przyjemnością choć raz kochał bym się z nim bardziej namiętnie, niż agresywnie. Nasz seks polegał jednak na sprawianiu przyjemności jemu, nie mi. Siedziałem więc cicho i robiłem to, co on lubił najbardziej. Pieprzyłem go, aż zabrakło mu tchu. Chłopak pociągnął mnie lekko za włosy jednocześnie krzycząc moje imię, co doprowadzało mnie do białej gorączki. Jezu, jak on na mnie działa. 
-Och... Och, Zayn! Aaa... Ach! Zayn, szybciej do cholery! Och... Oooooch! Tak... Tak, tak! Mmmm... Ach... Tak! - jęki jakie z siebie wydawał sprawiały, że automatycznie rumieniłem się na myśl o tym, do jakiego staniu mogę do doprowadzić. I muszę przyznać- cholernie podnosiło mnie to na duchu. Moje ego rosło z każdym razem, gdy widziałem jak patrzy na mnie wzrokiem pełnym pożądania. I myśl, że tylko ja tak go zaspokajam... Tak, to było to. 
Czułem jak jego stojący już na baczność kolega co jakiś czas ociera się o mój brzuch i wiedziałem, że dużo mu nie trzeba, by szczytował. Przyśpieszyłem jeszcze trochę tempa i spojrzałem na niego.
-Z... Zayn! Zayn, no dalej... Dotknij mnie wreszcie...
Wiedziałem o co mu chodzi. Na pewno jego penis domagał się odrobiny czułości i to nie dawało mu spokoju. Ale drażnienie go było czymś tak zabawnym. Chwyciłem jedną ręką jego przyjaciela i równo z ruchami moich bioder, wędrowałem dłonią po całej jego długości. Jęki i sapanie nasiliło się jedynie i widziałem ulgę na jego twarzy. Po chwili poczułem jak całe jego ciało spina się i to mogło świadczyć tylko o jednym. Wystarczyły cztery mocniejsze pchnięcia i chłopak doszedł z głośnym krzykiem. Ja z resztą też długo nie czekałem bo doszedłem zaraz po nim. 
________________________________________________________________________
Dla niewtajemniczonych -  LN-Lewy napastnik. ŚN-Środkowy napastnik. PN-Prawy napastnik. DP-Defensywny pomocnik. LO-Lewy obrońca. PO-Prawy obrońca. BR-Bramkarz. ŚO-Środkowy obrońca/obrońcy. 
Więc tak! Oto pierwszy rozdział Footballers. Co wy na to? No i pierwszy rozdział a tu już taki prezencikowy Ziam +18 :D Jak się podoba? Mam nadzieje, że przyciągnie tyle osób co poprzedni Larry. 
Ach. Widzę, że przekroczyliśmy 10000! Łojejciu! Jakie to miłe.! Kocham was, koty! Poważnie! Jesteście wielcy! MASSIVE THANK YOU! <3