Siedziałem na kanapie myśląc nad tym co dalej. Na szczęście wszyscy inni jeszcze spali i mogłem spokojnie pogrążyć się w rozmyśleniach. Co teraz? Ja i Niall... Oczywiście, że wciąż go kocham. Zależy mi na nim, ale nie umiem zapomnieć o tym... Nawet w trakcie koncertu, gdy tylko na niego spojrzałem miałem przed oczami tą dziewczynę. Włączyłem po cichu kanał muzyczny i dopiero teraz zauważyłem stojącego w drzwiach blondyna. Uśmiechnął się do mnie promiennie. Tak, cholernie kocham ten uśmiech. Mimo to... Nie umiem zapomnieć i wybaczyć. Zrobił najgorszą rzecz, jaką można zrobić będąc z kimś w związku. Nawet jeśli w tym czasie mieliśmy chwilową przerwę, to ja nie brałem tego na poważnie. Poczułem jak siada obok mnie i próbuje się we mnie wtulić, ale... chyba odruchowo odsunąłem go od siebie. Nie szło nie zauważyć jak bardzo po tym posmutniał. Musiał się poczuć trochę odrzucony, ale... Nie umiałem inaczej. Chciałem być blisko niego. Chciałem czuć, że wciąż mamy szansę... Ale jego dotyk sprawiał, że drżałem i po prostu było mi... źle. To nie było miłe. Odsunął się ode mnie kawałek i spojrzał z wyrzutem.
-Zayn... Kiedy wreszcie mi wybaczysz?
Milczałem. Sam przecież tego nie wiem.
-To nie powinno tak wyglądać...
Wciąż milczałem. Przysunął się bliżej mnie tak, że teraz ocieraliśmy się o siebie ramionami. I czułem to przyjemne ciepło, gdy nasze ciała tak delikatnie się dotknęły.
-Zayn... Mogę cię przytulić?
Przecież nie powiem mu 'nie'. Ale nie umiałem też powiedzieć 'tak'. Może zwyczajnie nie chciałem... Albo po prostu potrzebowałem więcej czasu.
-Zayn, proszę... Tęsknię za tobą...
Potrzebował bliskości. Wiem to. On jest już tego typu człowiekiem. Nie umie żyć bez czucia, że komuś na nim zależy. Możecie go uznać za zbyt uczuciowego, miękkiego... Ale on po prostu jest... delikatny. Przymknąłem oczy i odetchnąłem ciężko. W odpowiedzi rozłożyłem jednie ręce odwracając się w jego stronę. Uśmiechnął się promiennie i wtulił we mnie jak jeszcze nigdy... Jakby naprawdę był spragniony naszych czułości. I wtedy... Kiedy był tak blisko... Poczułem jakieś ciepło. To przyjemne ciepło, które czułem na samym początku naszej znajomości. Zupełnie jakbyśmy obejmowali się po raz pierwszy. Przygryzłem dolną wargę próbując zapomnieć uczucie, które mną zawładnęło, gdy widziałem go z tą rudą. Chociaż ono wdzierało się w moje serce, wiedziałem, że tylko wszystko popsuję. I chociaż wciąż miałem gdzieś tam do niego żal, naprawdę starałem się o tym zapomnieć. Wplotłem rękę w jego rozjaśniane włosy i pocałowałem delikatnie w czubek głowy. Poczułem jak moja koszulka robi się mokra. Płakał... znowu. Od wczorajszego poranka dość dużo płakał i wiem chyba nawet dlaczego. Faktycznie, odtrącałem go i nie pozwalałem się nawet dotykać. To musiało boleć, ale nie umiałem inaczej. Chociaż wiem, że się starał.
-Niall, nie płacz już.
Wtulił się we mnie jeszcze mocniej i pociągnął nosem.
-Nie płaczę.
-Kłamczuch.
-Nie płaczę... Wydaje ci się.
-Przecież czuję, że płaczesz.
-Źle czujesz...
Nie przyzna się. No tak, jego męska duma na to nie pozwala. Zaśmiałem się lekko pod nosem chyba automatycznie chcąc rozluźnić atmosferę. I gdy tylko chłopak podniósł głowę i posłał mi ten jego piękny uśmiech, poczułem jakby coś ciężkiego spadło mi z serca. Chociaż widziałem w jego oczach resztki łez, był radosny. Może już najwyższy czas mu wybaczyć? Mam na myśli... Postarać się, żeby było jak dawniej. Naprawdę tego chciałem.
~~~~~~
Spojrzałem na śpiącego obok mnie Niall'a. To cud, że udało mu się zasnąć w tym jakże niewygodnym fotelu. Pogłaskałem powoli jego włosy i usłyszałem cichy pomruk zadowolenia. Niall otworzył leniwie oczy i spojrzał na mnie. Wyglądał tak rozkosznie, gdy był taki zaspany.
-Dzień dobry, śpiąca królewno.
-No wiesz. Śpiącą królewnę budzili pocałunkiem.
-Przepraszam. Obiecuje, że się poprawię.
-Mhm... Mam nadzieje. Gdzie jesteśmy?
-Hm... Nie wiem. Ale już niedaleko.
Spojrzałem za okno, ale jedyne co ujrzałem to ciemność. No tak. Była noc a my lecieliśmy kilka tysięcy metrów nad ziemią. Nie wiem dokładnie ile, ale to było wysoko. Za wysoko. Odwróciłem głowę w stronę Niall'a, który uważnie mnie teraz obserwował.
-Hej, Niall. Pojedźmy jutro do Bradford.
-Hm? Do Bradford? Po co?
-No tak po prostu... Odwiedzić ich... Potem pojedziemy do Irlandii, co ty na to?
Chłopak zmieszał się trochę. Powiedziałem coś nie tak? Jeśli chce możemy najpierw pojechać do jego rodziny... Skoro tak mu na tym zależy.
-Nie chce tam jechać.
-Dlaczego?
Milczał. Widziałem, że coś go gryzło. Odwrócił wzrok i udał, ze znowu przysypia.
-Niall, dlaczego nie chcesz tam jechać? Jeśli wolisz, możemy najpierw odwiedzić twoich rodziców. To mi nie robi różnicy. Po prostu pomyślałem, że mieszkam bliżej, więc...
-Nie o to chodzi. Ja po prostu... Jedź tam sam.
-Dlaczego? Niall, nie rozumiem...
-Ja... Twoi rodzice... Nie chce udawać, że nic nas nie łączy.
No tak. Mogłem się tego domyślić. Pewnie boi się, że znowu go odtrącę. Ale ja naprawdę nie zamierzam tego robić.
-Nie chce tam jechać sam. Będę za tobą tęsknił.
-Heh. Jakoś przeżyjesz. Przepraszam... Po prostu tak nie umiem...
Przełknąłem głośno ślinę. Wiedziałem, że ten moment kiedyś nadejdzie. Znowu będę musiał wybierać między rodziną a Niall'em. Chociaż z drugiej strony... To moja rodzina. Nie powinni odtrącać mnie. Powinni mnie spierać i cieszyć się moim szczęściem... Tak... Gdyby to było takie łatwe. Dla nich to jest... złe.
-Dobrze więc. Powiem im o nas.
Chłopak spojrzał na mnie i widziałem w jego oczach... jakby zdziwienie zmieszane ze strachem. Bał się o mnie?
-Nie zrobisz tego. Nie możesz.
-Dlaczego nie? Ale ja chce.
-Nie chce, żebyś przeze mnie popsuł swoje relacje z rodziną.
-Trudno. Jeśli mam wybierać, wybieram ciebie.
Widziałem jak w jego oczach pojawiają się łzy. To musiało być dla niego ważne. W naszym wypadku było zupełnie inaczej niż z Lou i Harrym. Nie chcieliśmy, żeby cały świat o nas wiedział. Ale wiem, że Niall'owi zależało na tym, bym powiedział o nas rodzinie. Może dlatego, że to było dla mnie czymś najważniejszym i najtrudniejszym. Gdyby te fotele pozwalały na to, pewnie wtuliłby się we mnie. Widziałem, że ma na to ochotę. W końcu jednak chwycił moją dłoń i ścisną mocno. Chyba nawet trochę za mocno, ale pomińmy to. Dalszą drogę powrotną do Londynu przebyliśmy w ciszy. Ogólnie trasa właśnie się skończyła i wreszcie mieliśmy trochę wolnego. Niall był naprawdę zmęczony tą podróżą. Na lotnisku i w samochodzie zachowywał się jakby w połowie wciąż spał. A gdy tylko dotarliśmy do domu, opadł zmęczony na moje łóżko i spał dalej. Doprawdy... Ile można spać? On bije wszelkie rekordy. Całą pięciogodzinną drogę w samolocie, całą drogę lotnisko-dom i jeszcze w domu- całą noc. Gdyby mógł, pewnie spałby 24 godziny dziennie. No nie, może 22. Przez dwie pozostałe jadłby. Tak, to w jego stylu. Zaśmiałem się na tą myśl i po chwili leżałem już koło niego. Definitywnie udało nam się ustalić, że jutro z rana jedziemy do moich rodziców. Nawet jeśli po usłyszeniu 'Mamusiu, tatusiu. Macie syna pedała.' wyrzucą mnie z domu, to i tak to zrobię. Ziewnąłem przeciągle i wtuliłem się w cicho pochrapującego blondyna. Ładnie pachniał... Naprawdę ładnie. To może dziwnie zabrzmi, ale pachniał trochę jak dziewczyna. Mam na myśli... Ja używałem mocnych, wyrazistych perfum. On wręcz na odwrót. Delikatne i wręcz niewyczuwalne. No i słodkie. Jego perfumy były jakieś takie słodkie. Nie wiem dokładnie co to było, ale to mi się podobało. Nie wiem nawet kiedy zasnąłem. Rano obudził mnie Niall. Aż dziwne, że wstał przede mną. Wiem, że ranny ptaszek to z niego nie jest. Przywitał mnie promiennym uśmiechem, po czym spoważniał. I przez następne cztery godziny musiałem wyjaśniać mu, że jestem pewien tego co zamierzam zrobić. Bo byłem pewien. Zasługiwał na to. Parkując samochód ma podjeździe mojego starego domu czułem dziwny ucisk w brzuchu. Chyba faktycznie się tym denerwowałem. Przywitała mnie rozradowana rodzicielka, która z równym entuzjazmem, przytuliła też Niallera. Weszliśmy do domu i jak zwykle zanieśliśmy torby to pokoju. Jednego pokoju, co lekko zdziwiło moją matkę. Milczała jednak. Może już wtedy się czegoś domyślała? Zeszliśmy na dół i czekałem już tylko na ojca. Chciałem powiedzieć im o tym razem. Wieczorna kolacja okazała się być świetnym momentem. Moje siostry dość szybko udały się do swoich pokoi, a my wciąż siedzieliśmy popijając wino i rozmawiając. W pewnym momencie po prostu doszedłem do wniosku, że albo teraz, albo nigdy. Jak to się mówi- raz kozie śmierć. Tak? Ok... Więc zaczynam.
-Właściwie to... Skoro jesteśmy już ty całą czwórką to jest coś... O czym powinienem wam powiedzieć.
Zacząłem trochę niepewnie. Czując jednak rękę Niall'a, ściskającą moją pod stołem, jakoś nabrałem odwagi. Matka posłała mi pytające spojrzenie. Myślę, że wiedziała.
-No dalej Zayn, wyduś do z siebie.
Ojciec jak zwykle jednak nie pomagał. Wręcz przeciwnie. Utrudniał mi to.
-Spotykam się z Niall'em. Jesteśmy parą.
Powiedziałem to niemal na jednym tchu. Inaczej zaciąłbym się w połowie i nie dokończył. Ojciec spiorunował mnie wzrokiem, po czym oparł głowę na rękach.
-Ja to... Jesteście parą?
-No... Normalnie. Jestem... Gejem.
Milczał jakby niezbyt wiedząc co powiedzieć. Spuścił głowę i wpatrywał się w stół. Po jakichś dziesięciu minutach spojrzał na mnie i odetchnął ciężko.
-Czego ode mnie oczekujesz, Zayn?
-Ja... Właściwie... No nie wiem... Zrozumienia? Akceptacji?
-Akceptacji? Mam zaakceptować to, że mój syn posuwa jakiegoś innego faceta? Tego chcesz, tak? Zayn, nie tak cię wychowaliśmy.
-Yassar! Proszę cię, uspokój się.
-Jestem spokojny. Ale nasz syn własnie oświadczył nam, że jest gejem i liczy na jakieś błogosławieństwo. Zayn, postawiłeś mnie w kropce. Myślałem, że akurat z tobą nie będzie żadnych problemów.
-Przepraszam. Nic na to nie poradzę. Po prostu tak jest. Co mam z tym niby zrobić?
-Skąd mam wiedzieć?! Nie można tego jakoś leczyć?!
-Yassar! Przestań.
Zamilkłem. Leczyć? To nie jest choroba... Spojrzałem wyczekująco na ojca, z którego miny nie mogłem niczego odczytać. Przeczesał ręką włosy i nasze wzroki się spotkały.
-To jest... Ciężkie. Zawiodłeś mnie, Zayn. Naprawdę mnie zawiodłeś, ale to nie zmienia faktu, że jesteś moim synem. Chyba nie mam innego wyjścia, jak tylko przymknąć na to oko. Ale nie życzę sobie, żebyście robili to pod moim dachem, gdzie w pokojach obok się ja i twoje siostry. Rozumiesz, prawda?
Kiwnąłem głową. Czyli, że co? Jest dobrze? Nie każe mi wyjść i nie wracać? Nie wydrze się na mnie i nie powie, jak bardzo to jest obrzydliwe? Nim zdążyłem o coś zapytać już go nie było, a ja nie mogłem uwierzyć w tą rozmowę. Byłem przekonany, że mnie wyrzuci. A on jakby nigdy nic poszedł spać informując nas jedynie, żebyśmy nie pieprzyli się tu. Spoko, to da się zrobić. Szczególnie, że Niall był w równym szoku, co ja. Wyszło... Dobrze. Naprawdę wszystko poszło dobrze.
~~~~~~
Dwa tygodnie później byliśmy już znowu w naszym domu w Londynie. Matka Niall'a dosłownie pobłogosławiła nasz związek bez żadnego sprzeciwu. Wręcz przeciwnie- życzyła nam szczęścia i dużo miłości. A Harry i Lou? Między nimi bywało różnie. Dość często kłócili się o byle gówna, ale nigdy nie mieli jakiegoś poważniejszego kryzysu. Czasami co prawda mogliby brać przykład ze mnie i Niall'a, bo my zawsze i wszędzie myliśmy razem, zgodni. Ale ich związek przynajmniej nie ociekał nudą i monotonią. Nie to, żeby nasz był nudny. Byliśmy szczęśliwi jak stare, dobre małżeństwo. I w sumie... Wow. Wszystko skończyło się dobrze. Niezwykle dobrze i ... słodko. Można by rzec- 'Och. Wow. Lovely.' A co do Liam. Spodziewa się dziecka. Mnie to wręcz zaszokowało. Danielle jest w trzecim miesiącu ciąży. Jeśli to będzie chłopczyk niech na mu na imię Ziall. Muszę z nim o tym porozmawiać. Teraz jest niestety zbyt zajęty opiekowaniem się swoją NARZECZONĄ, by spotykać się z nami codziennie. Tego się można było spodziewać po Daddym Directioner.
__________________________________________________________
SPIEPRZYŁA. WIEM.
Z góry przepraszam, że tak długo mnie nie było. Najpierw brak weny, później brak neta, a później kara na kompa -.- Ehh...
A jeśli chodzi o rozdział. Masakra... Jest najgorszy chyba... Totalnie go zjebałam i aż wstyd mi to dodawać. :c
Tak więc. DEFINITYWNIE koniec tego Larrego/Ziall'a.
Następne opowiadanie zacznę pisać już niedługo. Co powiecie na Ziall'a z domieszką Ziama? :D
Zrezygnowałam z pomysłu na Larrego na rzecz tego co planuję tu pisać i mam nadzieje, że się wam spodoba. Może być trochę krótsze... no ale mam nadzieje, że nie będzie źle. A później już zapowiadam- będzie Larry.
-Właściwie to... Skoro jesteśmy już ty całą czwórką to jest coś... O czym powinienem wam powiedzieć.
Zacząłem trochę niepewnie. Czując jednak rękę Niall'a, ściskającą moją pod stołem, jakoś nabrałem odwagi. Matka posłała mi pytające spojrzenie. Myślę, że wiedziała.
-No dalej Zayn, wyduś do z siebie.
Ojciec jak zwykle jednak nie pomagał. Wręcz przeciwnie. Utrudniał mi to.
-Spotykam się z Niall'em. Jesteśmy parą.
Powiedziałem to niemal na jednym tchu. Inaczej zaciąłbym się w połowie i nie dokończył. Ojciec spiorunował mnie wzrokiem, po czym oparł głowę na rękach.
-Ja to... Jesteście parą?
-No... Normalnie. Jestem... Gejem.
Milczał jakby niezbyt wiedząc co powiedzieć. Spuścił głowę i wpatrywał się w stół. Po jakichś dziesięciu minutach spojrzał na mnie i odetchnął ciężko.
-Czego ode mnie oczekujesz, Zayn?
-Ja... Właściwie... No nie wiem... Zrozumienia? Akceptacji?
-Akceptacji? Mam zaakceptować to, że mój syn posuwa jakiegoś innego faceta? Tego chcesz, tak? Zayn, nie tak cię wychowaliśmy.
-Yassar! Proszę cię, uspokój się.
-Jestem spokojny. Ale nasz syn własnie oświadczył nam, że jest gejem i liczy na jakieś błogosławieństwo. Zayn, postawiłeś mnie w kropce. Myślałem, że akurat z tobą nie będzie żadnych problemów.
-Przepraszam. Nic na to nie poradzę. Po prostu tak jest. Co mam z tym niby zrobić?
-Skąd mam wiedzieć?! Nie można tego jakoś leczyć?!
-Yassar! Przestań.
Zamilkłem. Leczyć? To nie jest choroba... Spojrzałem wyczekująco na ojca, z którego miny nie mogłem niczego odczytać. Przeczesał ręką włosy i nasze wzroki się spotkały.
-To jest... Ciężkie. Zawiodłeś mnie, Zayn. Naprawdę mnie zawiodłeś, ale to nie zmienia faktu, że jesteś moim synem. Chyba nie mam innego wyjścia, jak tylko przymknąć na to oko. Ale nie życzę sobie, żebyście robili to pod moim dachem, gdzie w pokojach obok się ja i twoje siostry. Rozumiesz, prawda?
Kiwnąłem głową. Czyli, że co? Jest dobrze? Nie każe mi wyjść i nie wracać? Nie wydrze się na mnie i nie powie, jak bardzo to jest obrzydliwe? Nim zdążyłem o coś zapytać już go nie było, a ja nie mogłem uwierzyć w tą rozmowę. Byłem przekonany, że mnie wyrzuci. A on jakby nigdy nic poszedł spać informując nas jedynie, żebyśmy nie pieprzyli się tu. Spoko, to da się zrobić. Szczególnie, że Niall był w równym szoku, co ja. Wyszło... Dobrze. Naprawdę wszystko poszło dobrze.
~~~~~~
Dwa tygodnie później byliśmy już znowu w naszym domu w Londynie. Matka Niall'a dosłownie pobłogosławiła nasz związek bez żadnego sprzeciwu. Wręcz przeciwnie- życzyła nam szczęścia i dużo miłości. A Harry i Lou? Między nimi bywało różnie. Dość często kłócili się o byle gówna, ale nigdy nie mieli jakiegoś poważniejszego kryzysu. Czasami co prawda mogliby brać przykład ze mnie i Niall'a, bo my zawsze i wszędzie myliśmy razem, zgodni. Ale ich związek przynajmniej nie ociekał nudą i monotonią. Nie to, żeby nasz był nudny. Byliśmy szczęśliwi jak stare, dobre małżeństwo. I w sumie... Wow. Wszystko skończyło się dobrze. Niezwykle dobrze i ... słodko. Można by rzec- 'Och. Wow. Lovely.' A co do Liam. Spodziewa się dziecka. Mnie to wręcz zaszokowało. Danielle jest w trzecim miesiącu ciąży. Jeśli to będzie chłopczyk niech na mu na imię Ziall. Muszę z nim o tym porozmawiać. Teraz jest niestety zbyt zajęty opiekowaniem się swoją NARZECZONĄ, by spotykać się z nami codziennie. Tego się można było spodziewać po Daddym Directioner.
__________________________________________________________
SPIEPRZYŁA. WIEM.
Z góry przepraszam, że tak długo mnie nie było. Najpierw brak weny, później brak neta, a później kara na kompa -.- Ehh...
A jeśli chodzi o rozdział. Masakra... Jest najgorszy chyba... Totalnie go zjebałam i aż wstyd mi to dodawać. :c
Tak więc. DEFINITYWNIE koniec tego Larrego/Ziall'a.
Następne opowiadanie zacznę pisać już niedługo. Co powiecie na Ziall'a z domieszką Ziama? :D
Zrezygnowałam z pomysłu na Larrego na rzecz tego co planuję tu pisać i mam nadzieje, że się wam spodoba. Może być trochę krótsze... no ale mam nadzieje, że nie będzie źle. A później już zapowiadam- będzie Larry.