UWAGA.

Mój tumblr, z którego dowiedzie się co aktualnie planuję i nad czym pracuję - tutaj. - możecie tu zadawać pytania i śledzić wszystko co wychodzi z pod mojej ręki. xx

sobota, 28 kwietnia 2012

Op. 4

Gdy tylko dojechaliśmy do domu wyskoczyłem z taksówki jak oparzony i wleciałem do domu. Styles zachowywał się jakby był moim ojcem. A nie jest! Cholera! Chociaż raz to ja chciałem odreagować, na moment zapomnieć. Wiem, może się trochę zagalopowałem, ale miałem nad wszystkich kontrole. Po prostu dobrze się bawiłem. No i w przeciwieństwie do Harrego, byłem niemal trzeźwy. Wypiłem jednego, albo dwa drinki. Głównie tańczyłem, więc w sumie było dobrze. A on właśnie zataczał się przy schodach. Byłem na niego teraz tak cholernie wściekły. Skoro nic do mnie nie czuje, wręcz się mnie brzydzi... to po co się tak martwi? To jest jakaś jego debilna gra pod tytułem 'Zabawię się uczuciami Lou i będę udawał, że mi zależy'?! Nie, dzięki. Już zdąrzyłem przyjąć do wiadomości, że sama moja osoba go odpycha. Przyznaję bez bicia... Cholernie bolała myśl, że najważniejsza dla ciebie osoba, nie chce żebyś ją chociaż dotknął palcem. I myślę, że pewnie dlatego tak mnie poniosło... Po prostu tego wszystkiego jest za dużo... Za dużo myśli, za dużo rzeczy. Po raz pierwszy żałowałem, że go kiedykolwiek poznałem. Może, gdybym nie poszedł do tego głupiego X- factora, teraz spokojnie siedziałbym w domu, bez zmartwień typu 'czy mój przyjaciel może mnie kiedyś pokochać, albo czy w ogóle może wciąż być moim przyjacielem' Nie, nie może. Widziałem, jak bardzo on tego nie chciał. Nie zrobił nic... Ani słowa przeprosin. Więc on nie ma teraz prawa mi mówić co mam robić, jak mam postępować i ja się zachowywać. Zamknąłem za sobą drzwi od pokoju, głośno nimi trzaskając. Nie obchodziło mnie, czy obudzę cały dom, czy nie. Musiałem się na czymś wyładować. Wściekły rzuciłem się na łóżko nie wiedząc co dalej ze sobą począć. Chociaż zachowywałem się jakby go nienawidził, to jednak on był jedyną osobą, jaką chciałem teraz widzieć. Leżałem tak może z dziesięć minut, gdy po pomieszczeniu rozniósł się dźwięk pukania. Czyżby któryś z chłopaków z pretensjami, że byłem za głośno? Super, jeszcze tego mi było trzeba. Mimo szczerego braku chęci do rozmowy z kimkolwiek, zwlokłem się z łóżka i otworzyłem drzwi. O dziwo naprzeciwko mnie nie staną ani blondyn, ani mulat. Stał kompletnie pijany Styles. Wpatrywał się chwilę w podłogę, po czym spojrzał na mnie. Milczał, więc już chciałem zamknąć drzwi, gdy ten przytrzymał je ręką i już po chwili wręcz... Chwila, chwila, coś mi tu nie pasuje... Albo mi się wydaje, albo Harry Styles właśnie wpił się w moje usta, jakby nigdy nic. Mimo, że śmierdział alkoholem na kilometr, to jednak wciąż był on i na samą myśl o tym co właśnie się dzieje, uginały się pode mną kolana. Chłopak pchnął mnie delikatnie w głąb pokoju, po czym nogą zatrzasnął drzwi. Usadawiając jedną rękę na moim karku, a drugą na biodrze, przyparł mnie o ściane, wciąż nie zaprzestając pocałunków. Czułem się jak w niebie, chociaż dobrze wiedziałem, że to przez jego nietrzeźwość. Normalnie nigdy by tego nie zrobił. Mimo to starałem się oddawać każdy pocałunek i marzyłem, aby to się nigdy nie kończyło. Gdy tylko wplotłem dłoń w jego włosy, drugą kładac na jego ramieniu, czułem jak chłopak uśmiecha się między pocałunkami. Zdawało mi się, że naprawdę mu się to podoba, bo przyparł do mnie całym ciałem. Nie powiem, to było cholernie miłe. Odkleiliśmy się od siebie dosłownie na minutę, tylko po to, aby zaczerpnąć powietrza, po czym znów zaczął mnie całować, jakby jeszcze bardziej namiętnie i lekko agresywnie. Nawet nie zauwarzyłem, jak obrucił mnie o 180 stopni i po chwili stałem już przy łóżku. Wystarczyło jedno jego popchnięcie bym się nim znalazł, a on to pchnięcie wykonał bez żadnego dłuższego namysłu. Po chwili leżałem już na łóżku, zupełnie zatracając się w pocałunkach, które składał na mojej szyi. Albo mi się wydawało, albo co jakiś czas, gdzieniegdzie robił mi malinki. Boże, to jest za piękne. Czułem jak ściąga mi bluzkę i już po chwili robi to samo ze sobą. Wiedziałem... Wiedziałem aż za dobrze, że jeśli to teraz zajdzie za daleko, jutro rano on będzie na mnie wściekły. Ale gdy tak jeździł ustami po mojej klatce piersiowej, nie umiałem powiedzieć 'stop'. Nie byłem w stanie. Wreszcie chłopak wrócił do moich ust. Wpił się w nie po raz kolejny i czułem jak jego ręka odpina mi spodnie. Dosłownie czułem, jak cholernie napalony on teraz jest. Mimo, że zaraz miało się spełnić moje największe marzenie, nie mogłem zapomnieć, że to mój przyjaciel i tak po prostu wykorzystać jego pijaństwo. Siłą odepchnąłem go od siebie, a ten spojrzał ze zdziwieniem wymalowanym na twarzy. 
-Harry, przestań. Jesteś pijany, to idzie za daleko...
-Co jest... Nie podoba ci się?
Przez dosłownie ułamek sekundy wyglądał nawet na lekko zawiedzionego, jednak gdy tylko otworzyłem usta, aby zaprzeczyć, ten ponownie złożył na moich ustach pocałunek. Tym razem jeden krótki, który ja bez zastanowienia odwzajemniłem. 
-Więc przestań narzekać i po prostu leż...
*Uwaga. W poniższym fragmencie wystąpią sceny nieodpowiednie dla młodszej części czytelników. Jeśli nie chcesz, nie czytaj go :)*
Czułem jak jego pocałunki zjeżdżają coraz niżej, aż w końcu dojechał do lini moich spodni. Jakimś cudem, wciąż miałem je na sobie. Chłopak bez zastanowienia zmienił jednak ten stan rzeczy, po czym na ziemi zaraz za moimi spodniami, pojawiły się moje czerne, obcisłe bokserki. Leżałem zupełnie nagi, podczas gdy loczek w samych spodniach, tańcował nade mną, robiąc mi małe malinki, gdzie tylko dał radę. Wreszcię wrócił do mojego podbrzusza i przejechał po nim delikatnie czupkiem języka, przyprawiając mnie o ten niemiły skręt żołądka. Jęknąłem z podniecenia, błagając tym samy, aby wreszcie przestał się ze mną bawić. Chłopak spojrzał na mnie i uśmiechnął się cwaniacko. Wreszcie zlitowawszy się nade mną, chwycił mojego penica w jedną rękę sprawiając, że ten automatycznie stanął na baczność. Wrócił do całowania mnie, jednocześnie jeżdżąc ręką z góry na dół. Czułem jak wszystko od środka mnie wręcz rozpierdala. Zupełnie zapominając o bożym świecie, zacząłem jęczeć z podniecenia. Anie trochę nie obchodziło mnie, czy reszta domowników usłyszy. Po chwili chłopak zaprzestał pocałunków, a jego głowa po raz kolejny powędrowała w dół. Odchyliłem głowę do tyłu czująs, jak coś ciepłego oplata mojego członka. Mimo, że chyba robił to po raz pierwszy, był w tym mistrzem. Wręcz nie mogłem złapać oddechu, a moje jęki i wykrzykiwanie jego imienia stało się jeszcze głośniejsze. Nie wiedziałem, że mogę się czuć tak dobrze. To było uczucie nie do opisania. Wplotłem rękę w jego włosy, nadając jego ruchom odpowiedniego dla mnie tempa. Czułem jak chłopak liże, ssie i oplata językiem mojego członka. Wreszcie ciśnienie we mnie podskoczyło jeszcze bardziej i wiedziałem, że długo już nie wytrzymam. Chłopak wykonał jeszcze kilka sprawdych ruchów głową w górę i w dół, a do jego ust dostała się biała ciecz. Jakby nigdy nic przełknął ją z uśmiechem, po czym całując mnie namiętnie, opadł obok mnie. 
*Od tego momentu możesz już spokojnie kontynuować czytanie :)*
Wtulił się w moją klatkę piersiową i zanim zdąrzyłem pomyśleć, on już spał. Dopiero teraz zaczęły mnie męczyć wyrzuty sumienia. A co jeśli on pomyśli, że go wykorzystałem? Znienawidzi mnie i nie będzie chciał nawet na mnie patrzeć. Mimo tych wielu trosk, które teraz mną zawładneły, zasnąłem niemal natychmiast po Harrym. 
~~~~~~~~

Obudziło mnie oślepiające światło, wpadające do pokoju przez okno. Zanim jeszcze zdążyłem otworzyć oczy, czułem jak moja głowa buzuje, jakby miała zaraz wybuchnąć. Przeciągnąłem się i poczułem, że coś, albo ktoś leży bardzo blisko mnie. Dopiero teraz zauważyłem, że spałem wtulony w plecy Louisa. Odsunąłem się lekko, zdając sobię sprawę z tego, że chłopak jest zupełnie nagi. Spojrzałem na mnie... Ok, mam spodnie. Jednak dużo bardziej przeraził mnie widok licznych malinek na ciele chłopaka. Boże, błagam... Tylko mi nie mówcie, że... Cholera! Kurwa, Styles coś ty odjebał?! W pomieszczeniu nie było nikogo innego, więc oczywistym było dla mnie, kto był sprawcą czerwonych znaczków, pokrywający niemal całe ciało chłopaka. Wtałem jak oparzony, póki Tomlinson jeszcze spał. Dziękowałem za to bogu, bo nie wiem czy udałoby mi się spojrzeć mu w oczy. Sama myśl tego, co się wczoraj stało... Przyprawiała mnie o skręt wszystkich narządów wewnętrznych. Delikatnie zamknąłem drzwi od pokoju i ruszyłem do kuchni. Zaparzyłem sobie kawę, po czym cały roztrzęsiony, usiadłem przy stoliku. Słyszałem jak gdzieś na górze otwierają się drzwi. W duchu modliłem się jedynie, aby był to ktoś inny niż Lou. Aż podskoczyłem, gdy do pomieszczenia zwlukł się właśnie on. Spojrzał na mnie, po czym uciekł gdzieś wzrokiem. Chyba było mu głupio, ale i tak nie tak bardzo, jak mi. Czułem się jakiś... poniżony. Dopiero, gdy odwrócił się do mnie plecami, wstawiając wodę na cherbatę, zdałem sobię sprawę z jego wyglądu. Miał na sobie jakiś czarny golf, na pewno nie mój. To mnie trochę zdziwiło, bo on nigdy nie miał takich rzeczy w swojej szafie, zawsze pożyczał moje. Do tego same bokserki... To wyglądało komicznie, ale domyśliłem się o co chodziło. Mogłyby paść różne dziwne, niestety słuszne twierdzenia, na temat sprawcy malinek. On sam widocznie nie widział powodu do dumy. Przełknąłem głośno ślinę, gdy w kuchni zjawił się Liam. Kiedy on w ogóle wrócił? Spojrzał Louisa, po czym na mnie, a na jego twarzy malowało się zdziwienie. 
-Lou, zrobisz mi też cherbatę? Byłbym ci wdzięczny.
Chłopak przytaknął jedynie. Gdy tylko Louis zalał cherbaty, Payne zabrał swoją i tyle go było widać. Zostaliśmy sami. Tommo stał przez chwilę nieruchomo jakby myśląc, co zrobić.
-Harry... Myślę, że powinniśmy porozmawiać.
-O czym?
-Nie udawaj, że nie wiesz. O wczorajszej nocy.
Nie miałem ochoty o tym rozmawiać. Dużo bardziej wolałem udawać, że nic się nie stało. Ale on nie dawał za wygraną. 
-Nie ma o czym rozmawiać. To nie miało miejsca. 
-Jak chcesz... Ale wiedz, że... przepraszam.
Ostatnie słowo wręcz wyszeptał, ale w ciszy, która panowała teraz w kuchni, było je słychać idealnie. Bez problemu dostrzegłem jakąś skruchę i poczucie winy. Ale aż za dobrze wiedziałem, jaki jestem po pijaku. Nie myślę logicznie... Jestem pewien, że to ja mu się narzucałem... W końcu gdybym nie chciał, on nie byłby cały w tych... malinkach. Nawet nie zauwarzyłem, jak zaraz po wypowiedzeniu tych kilku słów, zniknął z kuchni. Postanowiłem położyć się jeszcze na chwilę spać. Kiedy się obudziłem było jakoś koło 16. Wziąłem prysznic po czym udałem się do salonu, gdzie znajdowała się już pozostała czwórka. Oglądali jakąś głupią bajkę, śmiejąc się przy tym w najlepsze. Nawet Lou... Jakby nigdy nic. Ja bym tak nie umiał. Cały czas, bez chwili przerwy, myślałem o tym co się stało. To mi nie dawało spokoju. Nie mogłem tak po prostu siedzieć z nimi, więc wróciłem do pokoju. Od razu wbiłem na twittera i poodpisywałem paru fanom. Po chwili jednak miałem dość. Zsunąłem się z łóżka na ziemie i nagle pusta ściana stała się bardzo interesująca. Z jednej z szufladek, swojącej przy łóżku komody, wyciągnąłem paczkę papierosów. Pamiętam bardzo dobrze jak kiedyś zabrałem ją Zaynowi, proszą by wreszcie z tym skończył. W tej chwili sam nie wiedziałem co robię i nawet nie zauwarzyłem jak jeden z papierosów znalazł się odpalony w moich rękach. Zaciągnąłem się nim raz, potem drugi i trzeci. Siedziałem tam gapiąc się w szarą przestszeń i paląc jednego za drugim. Próbowałem pozbierać myśli. Co się ze mną dzieje? Dlaczego nie mogę po prostu zapomnieć o tamtej nocy? To było takie chore. Przecież on jest moim przyjacielem... Ja nie jestem gejem. Nie mogę nim być. To niemożliwe. Po prostu nie i koniec. Gdy zkasiłem piątego już papierosa, w moim pokoju znajdowało się pełno dymu... Było go tak dużo, że wyglądał jak gęsta mgła. Nawet nie myślałem o otwieraniu okna. Nie, w takim zaduchu, w tych ciemnościach, w tym dymie było mi dobrze. Aż za dobrze.

5 komentarzy:

  1. Biedny Louis :C
    Hazza po pijaku daje mu nadzieję, a tak nie może być no. Rani go tym jak cholera. Harry jest małą pijacką dziwką, że tak ujmę. Niech się wreszcie zdecyduje, bo mi tu Louis cierpi :C
    Aaa, i z tym zadymionym pokojem mega pomysł. Też tak kiedyś zrobiłam. Smoke komora :D
    Zajebiste. No to czekam na kolejny, bo mnie wciągnęło. Masz taki styl pisania, że z łatwością i przyjemnością się to czyta.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Jacie, super rozdział *.* Tylko Lou mi szkoda :C Powinien się czuć wykorzystany, haha :D To ja czekam na kolejny i mam nadzieję, że ukaże się jak najszybciej :D
    + taka mała rada dla Ciebie:
    może zaczniesz pisać rozdziały w wordzie, albo jakimś innym programie? robisz trochę błędów ortograficznych i czasami aż się niemiło patrzy :c

    OdpowiedzUsuń
  3. Zajebisty rozdział ! <3 tak przyjemnie i lekko piszesz,że z wielką chęcią się wszystko czyta:* czekam na kolejny^^

    OdpowiedzUsuń
  4. Ostatni fragment, pokój pełen dymu - Boże, cudowne. O jeeeeeny, co tu dużo pisać. Nie no, zakochałam się nieodwracalnie w tym opowiadaniu. Choć prawda, Harry daje mu tą nadzieję, a potem rani, jednak gdyby wszystko układało się nadzwyczaj idealnie, byłoby nudno. Czekam na kolejny z niecierpliwością. : )

    OdpowiedzUsuń
  5. No, no MISZCZU jednym słowem :D Po prostu bosko. Zapraszam na mój : helppmee.blogspot.com
    Czekam niecierpliwie na next. Pozdrowienia. WEny życzę ^^

    OdpowiedzUsuń