UWAGA.

Mój tumblr, z którego dowiedzie się co aktualnie planuję i nad czym pracuję - tutaj. - możecie tu zadawać pytania i śledzić wszystko co wychodzi z pod mojej ręki. xx

środa, 25 kwietnia 2012

Op. 3

Od pocałunku z Harrym minął już tydzień, a ja wciąż śnię o tym nocami. Styles zachowuje się jakby nigdy nic... Pewnie uznał to za kolejny z wygłupów Larrego Stylinson'a. Może tak było lepiej... Przynajmniej mam pewność, że z tego nigdy nic nie będzie. Właśnie siedziałem rozmyślając nad tą całą sytuacją, gdy do salonu wtargnął zupełnie pijany loczek z jakąś wytapetowaną blondynką u boku i oboje zataczając się, udali się do jego sypialni. Super, brawo Louis. Kiedy ty siedzisz tu i zamartwiasz się do późna, od świetnie bawi się w klubie. W tej chwili błagałem jedynie, by El jeszcze nie spała. Chwyciłem za telefon i zacząłem dzwonić. Od kilku dni nasze kontakty niesamowicie się poprawiły. Możnaby nas nawet nazwać przyjaciółmi, gdyby nie to, że sypialiśmy ze sobą. Ale, czy związek idealny to nie jest czasem przyjaźń połączona z seksem? Czy nie tak powinno być? Nie, na pewno nie. W to trzebaby wpleść jeszcze miłość, której z mojej strony jakoś nie było. Kilka sygnałów i nic. Cholera! Pewnie już śpi. No tak, jest w końcu trzecia w nocy. Skarciłem siebie w myślach, za chęć zakłucenia jej snu. Ciężko odetchnąłem. Minęło może pięć minut, a z pokoju Harrego zaczęły dobiegać jakieś krzyki i o dziwno, nie były to jęki zadowolonej dziewczyny. Wręcz przeciwnie, po chwili ujżałem ją pośpiesznie ubierającą się na przedpokoju i zanim zdążyłem ogarnąć co się dzieje, jej już nie było. Fakt, od jakiegoś czasu 'znajome' Harrego uciekały jeszcze szybciej niż wcześniej, można by rzec, że on wyrzucał je z pokoju zaraz po zaspokojeniu swoich podszeb. Ale teraz, to trwało zaledwie pięć minut, no bez przesady, Styles... Zacząłem się powoli martwić, ale uznałem, że to temat trochę zbyt intymny i nie wypada nawet o to pytać. Zwlokłem się z kanapy i wróciłem do swojego pokoju z zamiarem pójścia spać. Gdy już przysypiałem obudził mnie trzask drzwi Harrego. Musiał być naprawdę wściekły, a ja bałem się o niego coraz bardziej. Co jeśli po pijaku i w emocjach zrobi coś głupiego? Nie, teraz nawet nie mogłęm pomarzyć o minucie snu, za bardzo przejąłem się nim. Wstałem po raz któryś tej nocy i powędrowałem do kuchni. Styles stał oparty o blat stołu, w samych bokserkach i z głową spuszczoną. Podszedłem bliżej i zdobyłem się wreszcie na odwagę, aby odezwać się do niego. Choć od pocałunku, przychodziło mi to naprawdę z trudnością. 
-Wszystko w porządku, Harry?
Chłopak milczał, wciąż wtapiając wzrok w stół. Delikatnie położyłem dłoń na jego ramieniu, ale ten zareagował niemal natychmiast.
-Nie dotykaj mnie!
Boże... Błagam, nie... Czy on naprawdę się mną brzydzi? Czy po prostu tu przez to, że jest taki wściekły? Nie wiedziałem co zrobić, czułem jak moje serce krzyczy z rozpaczy i tak cholernie mnie to wszystko bolało. Postanowiłem nie męczyć go dalej, chociaż tak naprawdę męczyłem bardziej siebie, niż jego. Wróciłem do pokoju, aby całą noc rozmyślać o tym, co się stało. 
~~~~~~

Leżąc na łóżku byłem zupęłnie pochłonięty rozmyślaniami. Cholera, Styles! Co się z tobą dzieje?! Tracisz kontrolę, tak nie powinno być! I w ogóle co ty odwalasz?! Na mózg ci padło, weź się pozbieraj! Szlak... Po raz kolejny przeklinałem siebie w myślach... No, bo jak to jest możliwe? Jak największy podrywacz, król flirtu, nagle zupełnie nie ma na to ochoty? Przecież od kiedy jestem w One Direction, kobiety są moją największą miłością... A tu nagle, staje przede mną zupełnie naga i napalona bogini seksu... A ja nic... Ani drgnę. Przecież tak nie może być! I w dodatku... Ten pocałunek... Co to w ogóle miało być?! Jakaś pierdolona prowokacja, czy co?! Rozumiem, Larry Stylinson to Larry Stylinson, ale na boga, Louis! Bez przesady! To było takie... Chciałbym rzec obrzydliwe... Ale jakoś nie mogę. Wydaje mi się, że to powinno mnie obrzydzać... Ale to było... normalne, nie było w tym nic złego. Może przez moment... Przez ułamek sekundy nawet mi się podobało. Przypomniałem sobie to wszystko... Smak ust Lou i jego dłonie, wplecione w moje włosy. Jego zapach i to jak przylegał do mnie całym ciałem. A ja nie umiałem nic zrobić, nie byłem w stanie go odepchnąć. Nie mogłem, albo po prostu nie chciałem... Opanuj się! Zachowujesz się jak pedał! Nie, nie, nie! Ale... Co jeśli... Co jeśli Louis jest gejem? Nie jestem jakimś homofobem, ale to mój przyjaciel i co jeśli się we mnie zakochał? Myślę... Myślę, że naprawdę nie bałem się tego, że on się we mnie zakocha, ale dużo bardziej tego, że to ja zakocham się w nim. Jebie to! Boże, to jest jakieś chore! O czym ja myślę?! Styles, wypiłeś za dużo... Znów przewróciłem się na drugi bok z zamiarem zaśnięcia. Dzięki bogu udało się, byłem wykończony. Z rana poczułem, że coś się pali. No tak, pewnie Lou zgłodniał i postanowił sam coś przygotować, chociaż nie miał do tego zbytniego talentu. Wstałem i już chciałem iść na dół, gdy przypomniało mi się, że jestem zupełnie nagi. Normalnie, nie miałem z tym żadnego problemu, lubiłem chodzić nago, ale od jakiego czasu po prostu... Nie umiałem pokazać się tak Louisowi. Nie wiem czemu, jakoś zaczęło mnie to krępować. Wsunąłem na siebie szybko jakieś spodnie i zbiegłem na dół. Na schodach poczułem niesamowity, przeszywający mnie ból głowy. Tak Styles, znowu wypiłeś trochę za dużo. O dziwo w kuchni zamiast Tomlinsona, dostrzegłem blondyna radośnie podskakującego przy patelni. Po chwili zauważyłem też Zayna, który czytając jakąś gazetę, popijał sok pomarańczowy. Już wrócili?
-Och, Harry. Co tam? Nałożyć ci też jajecznicy?
Usmiech nie schodził Niall'owi z twarzy. Przytaknąłem, po czym usiadłem obok Malika, czekając na śniadanie. Do kuchni po chwili przyczłapał się Tommo, który wyglądał dosłownie jakby miał zaraz umrzeć. Chyba nie spał całą noc. Mulat spojrzał na niego po czym wybuchnął śmiechem, co nie było zbyt miłę. Sam zdychałem przez kaca, a tak głośne dzwięki nie pomagały.
-No, no, no... Widze, że Larry Stylinson wykorzystał ten tydzień po całości. 
Tommo lekko się speszył i o dziwo, ja również poczułem się jakoś... głupio. Sam nie wiem dlaczego, bo sam niedawno bez problemów żartowałem na temat Lerrego. Właśnie masowałem sobie skronie, z nadzieją, że to coś pomoże, gdy do moich uczu dobiegł delikatny głos Louis'a. On był taki lekki, że jako jedyny dźwięk, których pełno było w kuchni, nie powodował jeszcze większego bólu głowy. 
-Chcesz jakąś tabletkę? Myślę, że powinienem coś jeszcze mieć...
Bardzo dobrze pamiętałem, jak chamsko wczoraj go potraktowałem. Dlatego tak zdziwił mnie jego miły ton głosu. Zachowywał się jakby nigdy nic, a przecież nawet mnie zabolałoby takie zachowanie. Szczególnie w jego wypadku. Powoli zaczynałęm oswajać się z myślą, że mój najlepszy przyjaciel może być gejem. Chociaż nie miałem takiej pewności. Uśmiechnąłem się do niego, jakby chcąc się zgodzić, przeprosić i podziękować za razem. Nie, to co nastąpiło potem nie było 'typowym zachowaniem'. Lou odwrócił się jedynie i jakby totalnie mnie zlewając, pomaszerował do swojego pokoju. Po chwili wrócił z dwiema tabletkami i nalał mi wodu do szklanki. Chociaż na piewrszy rzut oka myślałem, że zachowuje się jakby nigdy nic, po głępszej analizie zauwarzyłem, że chłopak jest w stosunku do mnie zupełnie obojętny. Nie powiem, trochę mnie to zabolało. W końcu kiedyś mieliśmy tak świetny kontakt... Kochałem go jak brata. Po zjedzeniu wspólnego śniadania, całą czwórką udaliśmy się do salonu, gdzie Niall włączył jakiś mecz. Nie pamiętam dokładnie kto grał, bo szczerze mnie to nie interesowało. Mimo to zapatrzony byłem w telewizor. Co jakiś czas jedynie mój wzrok wędrował w stronę Louisa, który teraz radośnie żartował sobie z naszym blondaskiem. Boże, albo mi się wydaje, albo... Czy ja się czuję zazdrosny? Ale tylko jako przyjaciel, oczywiście. Przecież to ja się z nim najlepiej dogadywałem, to my byliśmy Larrym Stylinsonem! A tu naglę Tommo centralnie mnie zlewa i nawet nie raczy odpowiedzieć, gdy go o coś pytam... A na dodatek wkręca mi się jeszcze Niall. Co tu się kurwa dzieje... To jest jakieś chore! I dopiero teraz, gdy Louis raczył po raz pierwszy dzisiejszego południa, choć na sekunde obdarzyć mnie swoim spojrzeniem, zdałem sobię sprawę, że to ze mną jest coś nie tak. Przecież on nie był moją własnością i w każdej chwili mógł zaprzyjaźnić się bardziej z Niall'em, a mi nic do tego. Mogę jedynie siedzieć i patrzeć, jak blodnyn kradnie mi go sprzed nosa. Tylko na litość boga... Czemu to mnie tak bolało? Naprawdę zależało mi na tej przyjaźni. Cały dzień Lou nie odzywał się do mnie i nawet nie patrzył w moją stronę, a gdy już to robił, to tylko i wyłącznie z przymusu. Powoli denerwowało mnie to coraz bardziej. Rozumiem, może być zły, ale co to za fochy?! No bez przesady, Boo Bear. Pod wieczór miałem tego szczerze dość, więc postanowiłem udać się z kimś do klubu. Z początku miał to być Zayn, ten jednak wolał przesiedzieć ten wieczór z Niall'em, oglądając jakiś horror. Ale jakże wielkie było moje zdziwienie, gdy do mojego samochodu wpakował się Lou, twierdząc, że z chęcią się zabawi. Przez całą drogę nie odezwał się nawet słowem, czym tylko nakręcił mnie jeszcze bardziej. Dziesięć minut później byliśmy już w klubie. Usiadłem spokojnie przy barze zamawiając dla siebie drinka. Tommo spotkał jakiegoś znajomego i zagadali się przy wejściu. Coś pognało mnie do toalety, a gdy z niej wróciłem, widok jaki zobaczyłem sprawił, że aż szczęka mi opadła. Nie pamiętam, by chłopak zrywał z Eleanor, więc nawet lekko zdenerwował mnie, tak klejąc się do tej laski. Może i sam nie byłem święty, ale El to naprawdę niesamowita dziewczyna i nie zasługuje na to. Chociaż z drugiej strony nie rozumiałem tego związku i to była jedyna rzecz, jaka zaprzeczała mojej tezie, na temat orientacji Tomlinsona. Podszedłem do niego i lekko puknąłem w ramię. Chłopak spojrzał na mnie poirytowany.
-Czy ty się czasem nie zapominasz?
-Akurat ciebie najmniej powinno to obchodzić. A teraz nie przeszkadzaj. 
Jak zwykle zbył mnie, ale tym razem jeszcze bardziej chamsko. Nic by się nie stało, gdyby on po prostu tańczył z tą laską, ale on jawnie się do niej kleił. Jeszcze kilka minut, a przeleciałby ją przy wszystkich. Mimo to odsunąłem się i sam zacząłem z kimś tańczyć. Nie wiem ile dokładnie tam byliśmy, ale oboje zdąrzyliśmy się nieźle zmęczyć tańczeniem i mieliśmy sporo wypite. W końcu widziałem, jak Lou startuje do chyba piątej już dziwczyny i po prostu nie wytrzymałem. On się zachowywał gorzej niż ja! Nie wiem, czy którąś zaliczył, ale ja sam TYLKO tańczyłem z dwiema, podczas gdy on flirtował z pięcioma! Nieźle wkurzony siłą wyciągnąłem go z baru i zamówiłem taksówkę. Wydawało mi się, że byłem dużo bardziej pijany, ale jakoś moje zachowanie było racjonalne, w przeciwieństwie do jego. Wsiedliśmy i w dość napiętej atmosferze wróciliśmy do domu. 

6 komentarzy:

  1. Louis, ty puszczalska dziwko :D
    Kocham jak opisałaś tu przemyślenia Hazzy, są takie głębokie, że tak to ujmę. I niechże on się wreszcie określi i zacznie zarywać do Lou :D
    czekam z niecierpliwością na kolejny.

    OdpowiedzUsuń
  2. Louis uczy się od miszcza. xD
    Poprę tu koleżankę u góry, Majls. Przemyślenia Harry'ego są napisane świetnie. Ładnie napisałaś jak on siebie samego 'opieprzał'. Jestem zachwycona i czekam na kolejny!
    PS: u mnie więcej Larry'ego będzie już w 6 rozdziale. Znaczy się więcej... Przekonasz się sama. :D

    OdpowiedzUsuń
  3. podoba mi się i chce więcej, jak najszybciej. :DD
    i oczywiście, z niecierpliwością czekam na następny rozdział. :>

    OdpowiedzUsuń
  4. Nawet nie wiem co mam napisać :D Kurczę, super to jest i tyle no ^^ Teraz tylko czekać na jakieś zarywanko i w ogóle <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Mówiłam już jak bardzo mi się to podoba? :D
    Chyba nie ;D
    No to mówię, że jest prześwietne i masz naprawdę dobry styl pisania.
    czekam na kolejny.

    OdpowiedzUsuń
  6. Czytałam już BARDZO WIELE blogów o Larry' m, ale ten jest chyba NAJLEPSZY. Podoba mi się to jak opisujesz ich uczucia i przeżycia. Powiem jedno : Masz talent, dziewczyno!

    OdpowiedzUsuń