Wiem, wiem. To nie jest Footballers. Ale niestety nie mam dla was jeszcze rozdziału. A w zamian daję One-Shota o Ziall'u. Nie jest za długi i pewnie niezbyt dobry... No ale jest. A nóż, może się wam spodoba :D Mam nadzieję... Więc... Miłego czytania!
~Love u!
___________________________________________
Jak co dzień chwycił biały fartuch i obwiązał go sobie wokół pasa. W jednej z rąk spoczywał już notatnik i długopis, drugą zaś przejechał po idealnie wyprasowanej, czarnej koszuli, aby po chwili ruszyć na salę. Ludzi nie było zbyt wielu, jak zwykle z resztą. Przez okna wpadały promienie porannego słońca, rozświetlające ciemne wnętrze kawiarni. 'Black Paradise' od zawsze odznaczała się swego rodzaju dziwnym wystrojem. Ściany w kolorze ciemnej czekolady i stoliki w odcieniu białej. Do tego kelnerzy ubrani zawsze na czarno, z wyjątkiem fartuchów, przypominający małe diabełki krzątające się w natłoku pracy. Uśmiech sam wpłynął na jego twarz na widok dobrze zbudowanego mulata, który przychodził tu od miesiąca. Zawsze o tej samej porze, zawsze zamawiając to samo. Małą czarną rano, a gdy przychodził po południu był to tort czekoladowy i mrożone Cappuccino. Nie chcąc marnować więcej czasu udał się w jego kierunku. Chłopak jak zwykle wlepił w niego swoje przenikliwe, czekoladowe oczy czekając, aż blondyn wypowie wyuczoną na pamięć formułkę. -Witam w Black Paradise, czy mogę już przyjąć pana zamówienie?
-To co zwykle.
-Oczywiście, zaraz podam.
Kelner już ruszył się z zamiarem odejścia, gdy do jego uszu dobiegło ciche, niepewne 'poczekaj'. Odwrócił się natychmiast z walą nadziei oblewającą jego ciało i umysł. Od tak dawna ten chłopak przychodził tu- siadał, zamawiał to samo i siedział przez godzinę lub dwie nie odzywając się do nikogo słowem. A przecież za każdym razem gdy pojawiał się w progu kawiarni, blondyn liczył na bliższe poznanie jego osoby. Zgłębienie tajemnic jego umysłu i poznanie dokładnie każdego milimetra jego ciała.
-Czy mogę pomóc w czymś jeszcze?
-Jak masz na imię?
-Niall.
-Ładnie. Może usiądziesz ze mną? Porozmawiamy... Nie mam tu znajomych, a przydałoby mi się jakieś towarzystwo.
-Och... Niestety nie mogę. Jestem w pracy, chyba rozumiesz...
Najchętniej usiadłby teraz bez zastanowienia i po prostu zaczął z nim rozmawiać, nie miał jednakże takiej możliwości. Rozmowy z klientami i dotrzymywanie im towarzystwa nie były w umowie o pracę i nie za to mu płacono. Zasmucony, że w obliczu takiej okazji nic nie zrobił, odwrócił się na pięcie i udał po zamówienie. A przecież mógł palnąć coś w stylu 'może poczekasz aż skończę?' albo 'może spotkajmy się kiedy indziej, gdy nie będę w pracy?'. Ale nie, bo jego główną i za razem najgorszą cechą była ta niesamowita nieśmiałość. Może po prostu bał się odrzucenia. W końcu on tylko po prosił o towarzysza, nie chciał od razu się z nim zaprzyjaźniać. Niall jednak liczył na coś więcej. Na coś większego nawet od przyjaźni. Z rozmyśleń wyrwał go dźwięk stawianej na tacy filiżanki. Posłał pytające spojrzenie znajomemu z pracy, ten jednak tylko pokręcił głową. Tu każdy wiedział zarówno o orientacji Nialler'a, jak i o jego zauroczeniu nowym stałym klientem. Odsapnął ciężko i udał się w stronę trzeciego stolika pod oknem. Wciąż nie mogąc się pogodzić ze zmarnowaną okazją postawił przed chłopakiem filiżankę wraz z talerzykiem zapełnionym ciastem. Stał tak jeszcze moment jakby liczył, że chłopak znów się do niego odezwie. Tak się jednak nie stało, więc zupełnie zrezygnowany wrócił za ladę, aby po chwili znów móc obsłużyć jakiegoś klienta. Mulat w tym czasie tak jak zwykle pił jedynie kawę co jakiś czas zawieszając na blondynie oko przez dłuższy czas niż powinien. Wprawiał przy tym kelnera w zakłopotanie, gdyż ten za każdym razem czuł na sobie jego wzrok. Po około godzinie mulat znikł z kawiarni, zupełnie już pozbywając go wszelkich nadziei. Około drugiej skończyła się jego zmiana, więc Niall udał się powolnym krokiem do domu. W Mullingar padało całe popołudnie i cały wieczór, to jednak nie miało dla niego znaczenia. Dom był pusty jak zwykle, ale sam skazał siebie na taką samotnię. Resztę wieczoru zmarnował przed telewizorem nie mając co robić. Niall James Horan zdecydowanie nie należał do najpopularniejszych ludzi. Był przeciętnym osiemnastolatkiem o innej orientacji - niewybitnym w nauce, niezbyt lubiany przez swoją inność, trochę zbyt nieśmiałym. Siedział tego dnia do późna oglądając jakieś filmy na dvd, a rano wstał trochę za późno. Miał może pół godziny by się ubrać i dobiec do pracy na godzinę 7.30. Dzień zapowiadał się na nudny i monotonny jak każdy inny. Do czasu gdy około 12.30 próg przekroczył mulat z około półgodzinnym opóźnieniem. Już od drzwi rozświetlił pomieszczenie swoim uśmiechem znów rodząc w sercu Niall'a nadzieję. Zawsze to robił, za każdym razem gdy przychodził.
-Witam w 'Blach Paradise', czy mogę już przyjąć pana zamówienie?
-Hm... Właściwie to... Jesteś pewien, że nie mógłbyś usiąść ze mną chociaż na moment? Nie ma ruchu... Więc twój szef nie powinien mieć niczego przeciwko.
-Niestety, nie mogę.
Chwila ciszy, jakby mulat zastanawiał się co powinien powiedzieć. Tak naprawdę ten przemiły, blond chłopak był jedynym powodem jego wizyt tutaj. I nawet gdy witał go ponurym, widocznie wymuszonym uśmiechem, to jednak dawał mu powód do uśmiechania się przez resztę dnia. Bez względu na wszystko. Niall już otwierał buzię by znów zapytać o zamówienie, gdy przerwał mu donośny głos klienta.
-A może... No nie wiem. Może po pracy... O której kończysz?
-O 14.30 kończę poranną zmianę.
-Więc może... Może poczekam na ciebie? Jeśli chcesz, oczywiście. Nie chcę się narzucać.
I wreszcie się stało. Padła ta długo wyczekiwana propozycja została mu złożona.
-Tak, jeśli chce ci się czekać to z przyjemnością dotrzymam ci towarzystwa. Ale teraz... Co mogę podać?
-W takim razie... Małą czarną jak zwykle i... Kawałek szarlotki.
-Już się robi.
-Ach właśnie. Mam... Mam na imię Zayn.
Posłał mu jedynie ciepły uśmiech i ruszył po zamówienie. Wystarczyło te parę słów, aby Horan oszalał ze szczęścia. I dwie następne godziny były najdłuższymi w jego całym życiu. Wiercił się w miejscu, tuptał z nogi na nogę, gdy nie było klientów. Nawet mu do głowy nie przyszło, że były to też niesamowicie długie godziny dla Zayna, popijającego kawę wolniej niż zwykle i rozglądającemu się bardziej niż kiedykolwiek. Oboje też zerkali na zegarek co około 10 minut, ale to wcale niczego nie przyśpieszało. W ich głowach rodziły się setki scenariuszy na rozmowę i na dalszą znajomość. Choć przecież przez miesiąc zamieniali ze sobą po trzy zdania, teraz planowali najdrobniejsze szczegóły, mimo że każdy był święcie przekonany, że ten drugi nie będzie wiązał z nim jakichś planów na przyszłość. Wreszcie jednak wybiła 14.30, a blondyn jak nigdy pędem pobiegł na zaplecze, gdzie przebrał się w normalne ciuchy i równie szybko wybiegł na salę, choć widok mulata onieśmielił go trochę i kawałek przed jego stolikiem zwolnił mimowolnie. Ale teraz nie mógł zmarnować takiej okazji. Usiadł powoli po drugiej stronie stolika, a na twarzy Zayna zawitał jeszcze szerszy uśmiech. Ruchem ręki zawołał jakiegoś kelnera, który zjawił się w ułamku sekundy. Stał one jednak nieruchomo w ciszy, czekając na zamówienie. Ten nazbyt wysoki rudzielec był chyba jedynym, który miał przyjemność obsługiwać Zayna, z wyjątkiem Niall'a. Za każdym razem bowiem, gdy podchodził do stolika jakiś inny kelner niż blond Irlandczyk, Zayn machał jedynie ręką twierdząc, że musi się jeszcze zastanowić, po czym wychodził.
-Ja poproszę... Szarlotkę, bo jest naprawdę pyszna i... Niall, może ty mi polecisz jakiś napój?
-W sumie... Latte jest dobra.
-Więc jedną... -tu spojrzał pytająco na blondyna, po czym poprawił się szybko- Dwie Latte, szarlotkę i...? - znów spojrzenie w stronę chłopaka.
-Dla mnie nic więcej.
Kelner skinął głową i ruszył gdzieś, a między dwójką chłopaków zapadła niezręczna cisza. Trwała ona jednak tylko chwilę, gdyż czym prędzej przerwał ją mulat.
-Zayn Malik, miło mi cie poznać.
-Niall Horan, wzajemnie.
-Przepraszam, że zajmuję ci czas, ale jestem tu miesiąc i wciąż nikogo nie znam. Przyjechałem tu tylko na wakacje, a ty wydajesz się miły, więc...
-To żaden problem. Skąd przyjechałeś?
-Z Hiszpanii. Studiuję tam architekturę i mieszkam tam tymczasowo, choć tak naprawdę jestem z Anglii. A ty? Studiujesz coś, mieszkasz tu na stałe?
-Od urodzenia. Jeszcze nie studiuję i w najbliższym czasie nie będę. Postanowiłem zrobić sobie rok wolnego od nauki. W tym czasie pracuję, żeby zarobić na studia gdzieś dalej... W Londynie, lub czymś takim. Nie wiem jeszcze dokładnie.
-Rozumiem. Rok wolnego, więc... Podejrzewam, że jesteś rok młodszy ode mnie, mam rację? Poza tym... Wiesz już co chciałbyś studiować?
-Myślę, że to będzie coś ze sztuką. Ale nie jestem jeszcze pewien. W sumie w ogóle nie mam ochoty na studia, ale rodzice naciskają na wykształcenie. A jeśli o to chodzi, to mam 19 lat.
Tym sposobem obaj spędzili trzy godziny na rozmawianiu o swoim życiu, o planach i marzeniach, a nawet o głupotach takich jak pogoda. I od tego właśnie dnia połączyło ich coś, czego żaden nie umiał konkretnie nazwać. Znali się krótko, ale zachowywali jak przyjaciele, w dodatku podkochując się w sobie. I każdy dzień zaczął wyglądać tak samo. Zayn albo przychodził później i pił kawę w Niall'em, albo przychodzili wcześniej i obżerali się ciastem. Poza tym zaczęli spotykać się weekendy i pisali do siebie sms'y. I z każdym dniem kochali tego drugiego bardziej niż kiedykolwiek, ale strach zwyczajnie nie pozwalał im nic z tym zrobić. Ale to im nie przeszkadzało, bo póki co liczyła się tylko obecność tego drugiego. Wszystko zmieniło się jednak pewnego wtorkowego poranka, a właściwie już popołudnia. Tego właśnie dnia Zayn nie zjawił się w kawiarni i przestał odbierać telefony. I nie odzywał się też następnego dnia, ani przez następny tydzień, a w głowie Niall'a rodziły się setki myśli. Najpierw bał się, że może coś mu się stało, później jednak dotarła do niego smutna rzeczywistość, że Zayn najzwyczajniej w świecie wyjechał i znajomość z blond Irlandczykiem nie jest mu już potrzebna. Co prawda z każdym dniem rodziła się w nim nadzieja, że może zaraz wejdzie do kawiarni i przeprosi za nieobecność, wytłumaczy się jakoś. Ale on nie przychodził i po dwóch miesiącach Horan stracił nadzieje do reszty. Szczerze zaczął żałować, że kiedykolwiek poznał tego chłopaka i zakochał się w nim. Nie dało mu to przecież nic oprócz setek rozmów i złamanego serca po wszystkim. Stare życie pozbawione sensu powróciło, zastępując te dni, gdy Nialler budził się z uśmiechem na ustach i z nim zasypiał. Ten dwa miesiące ich znajomości, nawet jeśli z początku tylko z widoku, były zdecydowanie najlepszymi w jego życiu i każdy kto go znał zauważył różnicę w jego zachowaniu. Pobladł i przestał rozjaśniać włosy. Po blondzie zostały tylko końcówki włosów, a po tych tętniących życiem, błękitnych oczach- jedynie szary ślad. Nie dbał o to jak wyglądał, jak się zachowywał ani w ogóle o nic. Nie dbał nawet o to dokąd zmierza jego życie, a zmierzało donikąd. Wystarczyły dwa miesiące nieobecności mulata, a Horan zupełnie zrezygnował ze studiów i nie przykładał się do pracy. W sumie był wręcz o krok od zwolnienia, za rzeczy takie jak notoryczne spóźnienia, niemiłe odzywanie się do klientów i różne tego typu rzeczy. Ale czego oczekiwać po kimś, kto spotkał mężczyznę swojego życia, który w pewnym momencie po prostu znikł. Rozpłynął się nie wysyłając nawet głupiego 'żegnaj, Niall'. Nic, cisza. Nie odbierał telefonu, nie odpisywał. Zupełnie tak jakby przestał przyznawać się, że w ogóle zna Irlandczyka. Był październik, dość chłodny. Niall jak zwykle siedział w pracy, zupełnie już nie wierząc w możliwość spotkania z Zayn'em. Stał właśnie przy jednym ze stolików, gdy ktoś nagle oplótł go ramionami od tyłu. Lekko sparaliżowany i zaskoczony nie umiał nawet wykonać ruchu. Odwrócił się dopiero gdy domniemana osoba wypuściła go ze swych objęć. O dziwo na widok tych czekoladowych tęczówek zaniemówił. Stał przed nim roześmiany od ucha do ucha Zayn, jakby nigdy nic się nie stało, podczas gdy Niall zapomniał jak się oddycha. Z jednej strony marzył o tym dniu, on śnił mu się co noc. Z drugiej jednak był na niego wściekły, że go zostawił i zapomniał. I nie wiedział co powinien tak naprawdę zrobić.
-Hej, Nialler. Jak się czujesz?
-Ty... Hej. Jest... Jak ma być do cholery?!
-Przepraszam. -on bardzo dobrze wiedział, jak zranił tego blondaska, ale miał nadzieje, że może pominą to i zaczną od nowa. W końcu nie przyjechał tu bez powodu.
-Przepraszasz? Tak po prostu przepraszasz i myślisz, że wszystko będzie ok?! Po co w ogóle przyjechałeś?!
-Nie krzycz na mnie. -był lekko naburmuszony, ale chyba nie miał prawa spodziewać się innego przywitania. - Jedź ze mną do Hiszpanii.
Wypowiedział to tak gładko, jakby to było coś prostego, oczywistego. A Niall w pierwszej chwili nie wiedział, czy to żart czy on mówi poważnie. Nie wiedział więc też jak powinien zareagować. Po prostu stał myśląc nad odpowiedzią.
-O czym ty bredzisz?
-Mówię poważnie! Jedź ze mną tam. Mam mieszkanie, możemy zamieszkać razem. Znajdziemy ci pracę, potem pójdziesz na studia!
-Oszalałeś... Przecież... Zayn, ja nawet Hiszpańskiego nie znam!
-Nauczysz się! A studiować możesz na angielskim uniwerku, jak ja.
-Ale... Ale... Dlaczego?
I znów cisza. Jakby to pytanie było czymś w stylu tematu tabu. Bo w gruncie rzeczy było czymś podobnym. Nikt w końcu nigdy nie powiedział drugiemu co do niego czuje. Nikt też nie pytał drugiego o jego sprawy sercowe, aby ten drugi również nie zapytał. Podchody trochę na poziomie nastolatków, ale dla nich tak po prostu było łatwiej.
-Ja... Kocham cię. -dwa słowa. Tylko dwa słowa, ale były jednymi z najtrudniejszych w jego życiu. I to dzięki nim Niall dostał palpitacji serca. I nie był w stanie zrobić czegokolwiek innego, jak tylko zatopić się w ramionach tego wyższego o pół głowy chłopaka. Tylko tyle wystarczyło, by Zayn zrozumiał, że wcale nie wygłupił się tym wyznaniem. Wręcz przeciwnie, uświadomił Niall'owi, że życie ma jednak sens. Znali się krótko, bardzo krótko. Ale przecież... Istnieje miłość od pierwszego wejrzenia, czyż nie? I właśnie tak tu było. Nic więcej blondyn nie potrzebował, by chwilę później zwolnić się i wraz z Zayn'em udać się do jego mieszkania po rzeczy. A potem już tylko na lotnisko i do Hiszpanii.