UWAGA.

Mój tumblr, z którego dowiedzie się co aktualnie planuję i nad czym pracuję - tutaj. - możecie tu zadawać pytania i śledzić wszystko co wychodzi z pod mojej ręki. xx

niedziela, 2 grudnia 2012

Epilog.

Skręciłem między kolejne półki w sklepie. Naprawdę wolałbym być teraz w domu, spać. Zamiast tego muszę szukać tych pieprzonych chipsów dla Seana. Odsapnąłem ciężko i schyliłem się. Papryka, papryka, ser, papryka, ostrzejsza papryka, ser... Gdzie do jasnej cholery mają 'zieloną cebulkę'? Czy w tym kraju nie mają nawet podstawowego smaku Lays'ów? Zabrałem się za przeszukiwanie następnego regału, gdy do moich uszu dotarło ciche odchrząknięcie. Podniosłem się natychmiast i spojrzałem w stronę, z której dochodził dźwięk. Zamurowało mnie. 
-Hej. -rzucił spokojnie. Gdybym mógł, rzuciłbym mu się w ramiona. Ale nie mogłem, bo to już nie był ten sam Zayn. Teraz był znanym, dobrym piłkarzem. Dumą Chelsea. Przełknąłem głośno ślinę. On wygląda wciąż tak gorąco, choć minęły już cztery lata. Nie zmienił się, jest taki sam. Może jedynie jego zarost jest drogę gęstszy. Spojrzał na mnie speszony, po czym przygryzł jedynie wargę i po prostu się odwrócił. Chyba nie zamierza teraz odejść? Teraz? 
-Zayn. -jego imię wypadło z moich ust, nawet nie wiem kiedy. Po prostu to powiedziałem, a on przystaną i spojrzał na mnie z tym uśmiechem na ustach. Jezu, jak ja kocham ten uśmiech. 
-Już myślałem, że mnie nie pamiętasz. -zażartował. Jak mógłbym go nie pamiętać? Oglądam mecze Chelsea tylko dla niego. - Co u ciebie?
-Dobrze... Jakoś leci. Pracuje w kwiaciarni, mieszkam z Seanem i niedługo zacznę studia. A u ciebie?
-Dobrze. Pracuje... Gram, mieszkam wciąż w Londynie i jakoś nie planuje studiów. 
Przytaknąłem. Jedyne o czym mogłem myśleć, to czy wciąż mnie kocha. Czy chciałby spróbować jeszcze raz. Czy mam jakiekolwiek szanse. Czy nie żałuje. 
-Może... Może poszlibyśmy na kawę? -zaproponował nagle. Dzięki bogu, bo ja bałbym się. Uśmiechnąłem się jedynie w odpowiedzi i razem ruszyliśmy do kasy.
~
Jego oczy uważnie śledziły moje ruchy, gdy podnosiłem filiżankę z kawą i powoli przyłożyłem ją do ust. Upiłem mały łyk i spojrzałem na niego. Tak bardzo mi go brakowało. Tak bardzo chciałem rzucić wszystko i uciec do niego. Z roku na rok pragnąłem tego coraz bardziej, ale z roku na rok bałem się też, że już mnie nie pamięta, nie kocha.
-Co tu robisz? -spytałem niepewnie. Wiedziałem to, bo miałem w planach oglądanie tego meczu, ale możliwość słuchania jego głosu była czymś pięknym.
-Gramy jutro. To znaczy... Chelsea. 
Przytaknąłem i znów upiłem mały łyk kawy. Cisza, która nas otaczała była czymś w rodzaju subtelnego zabójcy, bo powoli moje serce zamierało, na widok jego obojętności. Dlaczego jeszcze nawet przez przypadek się nie dotknęliśmy? Pragnąłem jego dotyku, szalałem na wspomnienie jego ciała przylegającego do mojego. To były najpiękniejsze chwile w moim życiu. A teraz on siedzi naprzeciwko mnie, a wciąż wydaje się jakby był setki kilometrów ode mnie. Przymknąłem oczy na moment i odetchnąłem ciężko spoglądając za okno, obok którego siedzieliśmy. 
-Jak ci się żyje? -spytał cicho, wlepiając wzrok w pusty talerz, na którym znajdowały się już tylko okruszki szarlotki. 
-Jest... Jest w porządku. Nie mam na co narzekać. -skłamałem z lekkim uśmiechem. Tak naprawdę było okropnie i jedyne o czym myślałem, był on.- A tobie?
-Też. -uciął krótko i wbił we mnie swoje spojrzenie.- Brakowało mi ciebie.
Jego szept był niczym lek na me rany, a sens jego słów sprawiał, że moje serce śpiewało. Kąciki moich ust podskoczyły do góry, w dość niekontrolowany sposób. Przez ten cały czas czekałem tylko na te trzy słowa. Może jeszcze na dwa dodatkowe, ale one mogą przyjść później. 
-Mi ciebie też. Wciąż mi ciebie brakuje. -odparłem niemal natychmiast, lecz pod koniec zaśmiałem się nerwowo. Nie chciałem by brał to zbyt do siebie, jeśli już nic nie czuje. Poczułem jak coś oplata moją lewą rękę, która spokojnie leżała na stoliku i moje serce oblała fala gorąca. Spojrzałem na niego, ale on tylko się uśmiechnął. Czego więcej potrzebowałem w tej chwili? Tylko jego ręki, mocno ściskającej moją i tego uśmiechu. I jego głosu, mówiącego mi, że tęsknił tak samo jak ja. 
-Nie dzwoniłeś, ani nie pisałeś. Myślałem, że nie chcesz mnie już znać. -wypaliłem trochę zbyt głośno i może z lekkim wyrzutem. Miałem mu za złe ten brak kontaktu. 
-Ty też nie dzwoniłeś, ani nie pisałeś. Zapomniałeś? -zaśmiał się, wciąż nie spuszczając ze mnie wzroku.
-Wiesz o co mi chodzi... -odparłem. Szczerze sam nie wiedziałem, ale miałem nadzieje, że on zrozumie.
-Wiem. -szepnął. Spuścił wzrok i dopił resztę swojej kawy. Widziałem, że trudno było mu znów przemówić.- Ale... To było trudne. To... Bolało. 
W tym momencie mógłbym się rozpłakać i po prostu w niego wtulić. Chciałem to zrobić, naprawdę. W moje serce zostały wbite setki igieł, a oczy zapiekły lekko. Po prostu ścisnąłem jego rękę bardziej i posłałem lekki uśmiech, aby tylko trochę się rozchmurzył. 
-Mnie też. Naprawdę, gdybym miał wybór... -nie dokończyłem, bo chłopak energicznie wstał z miejsca i nachylając się nad stolikiem, wpił energicznie w moje usta. Wolną rękę wplotłem w jego włosy i mocniej przyciągnąłem do siebie, oddając każdy pocałunek. Gdy wreszcie opadł na siedzenie naprzeciwko mnie nie byłem w stanie powiedzieć już niczego. Po prostu wpatrywałem się w jego drżące wargi i lekko zarumienione policzki. Sam za pewnie nie wyglądałem w tym momencie lepiej.
-Nie chce byś znów był daleko. -szepną cicho.- Nie wytrzymam myśli, że możesz być gdzieś tam, z kimś innym. Umierałem co dnia na nowo wyobrażając sobie, że ktoś inny cię dotyka, że sprawia, że się uśmiechasz. Wiedza, że to ja mógłbym być na jego miejscu mnie zabijała i jedyne co podtrzymywało mnie przy życiu była myśl, że może nadejdzie dzień taki jak ten, gdy znów będziesz obok. Gdy będę mógł cię dotknąć, słuchać twojego głosu i po prostu cię pocałować. Jeżeli nie wrócisz ze mną do Anglii, to nie znaczy, że dam ci spokój. Przysięgam, że będę gorszy niż psychopatyczny ex-kochanek. Będę wysiadywał pod twoimi drzwiami, dzwonił co pięć minut by spytać jak się czujesz, wynajmę mieszkanie naprzeciw i będę cię podglądać przez okno każdej nocy. -oznajmił, a nawet wyrecytował z każdym słowem uśmiechając się coraz bardziej tak samo jak ja. 
-Sean by cię zabił.
-Nie obchodzi mnie Sean. 
Zaśmiałem się, bo był zupełnie poważny, mimo tego wielkiego uśmiechu. Może jednak się zmienił. Wcześniej nie byłby w stanie aż tak pokazywać mi, że mu zależy. Wcześniej nie wiedziałem, jak bardzo mu zależy dopóki nie powiedział mi tego tuż przed moim odlotem. 
-Ja też cię kocham, Zayn. -odparłem jedynie. Myślę, że zrozumiał, co mam na myśli. Teraz sam sobie nie pozwolę odejść. Jemu też. Teraz będzie idealnie. 
____________________________________________
Tak więc o to kończy się nasza przygoda z Footballers. 
Oczywiście przypominam o nowym blogu The Egde Of Feelings oraz o możliwości zadawania pytań postaciom o tutaj -> Zapytaj postaci.
Tak więc... Żegnam was z blogspota (tj. Amare wciąż jest tu publikowane, o to się nie martwcie.) i osoby, które wciąż są chętne do kontaktu ze mną zapraszam na mojego tumblra ->Tutaj. 
~Love u.!